alek-ewa3
  Alaska - Denali 1
 


USA - Alaska



Po opuszczeniu Fairbanks ruszylismu w strone Denali, gdzie mielismy spedzic kolejne dwie noce



Jechalismy droga nr 3 czyli Parks Highway, a nazwa ta pochodzila od Georga Parksa- amerykanskiego inzyniera pracujacego na Alasce, ktory w 1925 roku zostal pierwszym rezydujacym tam gubernatorem tego terytorium, a plakietka mu poswiecona umieszczona zostala we wspanialym punkcie widokowym, na rozciagajaca sie u podnoza drogi doline rzeki Tanana



Dalsza czesc tej drogi, tak jak zreszta wszystkie drogi na Alasce byla rowniez bardzo widowiskowa, wiec zatrzymywalismy sie wielokrotnie podziwiajac okoliczna piekne krajobrazy



Po zjezdzie na dno doliny znalezlismy sie na bardzo rozleglym terenie i tylko gdzies daleko na horyzoncie widoczne byly pagorki zamykajace widnokrag



Wkrotce jednak zaczely sie one przeksztalcac w strzeliste gory, siegajace coraz wyzej swoimi skalistymi szczytami

Po dalszych zas kilkudziesieciu minutach jazdy znalezlismy sie u ich podnoza i zupelnie zmienila sie sceneria calej okolicy



Gdzies tam po drugiej stronie wawozu udalo sie nam wypatrzec trakt kolejowy wyciety w stromych zboczach, a tam gdzie sie one konczyly widoczny byl drewniany most laczacy pagorki ze soba



Wkrotce okazalo sie, ze wjechalismy do doliny rzeki Nenana, ktora wyrzezbila sobie przeplyw miedzy gorami, a po obu jej stronach czlowiek dolozyl swoje arcydziela, budujac linie kolejowa i droge



Nurt rzeki byl bardzo szybki, bo plynela ona z wysokich gor w Alaska Ranges, a podazala az do Fairbanks, przy ktorym wpadala do Tanany



I jeszcze ostatni widok na jeden z mostow kolejowych malowniczo ulokowany w gorskiej scenerii po drugiej stronie rzeki



No a potem juz ruszylismy w dalsza droge do Denali, bo podobno tam znajduja sie jeszcze wieksze cuda swiata tego



"Denali National Park" jest jednym z najwiekszych parkow narodowych w USA zajmujac powierzchnie 24, 464 km2, a zostal ustanowiony w 1917 roku pod swoja orginalna nazwa  McKinley National Park, co zostalo zmienione w roku 1980



Poniewaz jest to ogromny teren do zwiedzania, wiec swoje pierwsze kroki skierowalismy do tamtejszego centrum informacyjnego



Jak wszystkie tego typu osrodki na Alasce byl on dosc pokaznych rozmiarow, a przy okazji ulokowany w zaciszu lesnych terenow, daleko od drogi



Jego wnetrze az zachwycalo swoim niesamowitym wystrojem, bo na scianie wymalowana zostala wspaniala panorama calej okolicy, a oprocz wielu innych eksponatow mozna bylo zapoznac sie z kilkoma prawdziwego rozmiaru lokalnymi zwierzetami



Byla to jedyna okazja zeby tak blisko zaprzyjaznic sie z najgrozniejszym mieszkancem tamtego terenu jakim jest grizzly bear



Ale to nie wszysto, bo na zewnatrz mozna go bylo nawet dosiasc, na co jednak tylko nieliczni sie odwazyli, ale nie ze wzgledu na strach przed niedzwiedziem tylko przed trudnosciami podniesienia sie z niego



W informacji dowiedzielismy sie, ze do parku, oprocz pierwszych kilkunastu kilometrow, wjezdza sie tylko specjalnymi autobusami, ktore kursuja caly dzien i w cenie jest juz wliczony wstep 



Poniewaz nie byla to mala kwota, a i z dnia zostalo juz tylko kilka godzin, wiec postanowilismy ta wycieczke zostawic sobie na nastepny dzien



Natomiast skusilismy sie na wizyte w centrum treningowym dla psow ciagnacych zaprzegi, gdzie oprocz mozliwosci rozgladniecia sie po miejscu gdzie one mieszkaja, mozna bylo dowiedziec sie cos wiecej na temat tej tradycyjnej kiedys formy transportu, a takze trzy razy dziennie odbywalala sie demonstracja ich umiejetnosci



Czesc z tych sympatycznych stworzen miala budy poustawiane na otwartym terenie, choc zagrodzone linka, aby nie podchodzic za blisko



Inne mieszkaly w specjalnych klatkach, gdzie rowniez znajdowaly sie budy, a drzwiczki miedzy klatkami pozwalaly na towarzyskie wizyty tych bardziej ze soba zaprzyjaznionych



Kiedy ich opiekunki, czy tez trenerki przyprowadzily 6 psow wybranych do pokazu, az widac w nich bylo tryskajaca energie i wszystkie wprost rwaly sie do biegu



Wkrotce tez ruszyly z kopyta, oczywiscie o tej porze roku ciagnac wozek a nie sanie i ani sie nie ogladnelismy jak pokonaly cala przeznaczona dla nich trase i znowu zameldowaly sie z powrotem, zeby zaraz potem dostac w nagrode cos dobrego do przegryzienia



Po tym bardzo interesujacym pokazie, postanowilismy jeszcze przejechac sie do najbardziej oddalonego punktu  w parku dostepnego dla prywatnych samochodow



Trase ta obrazuje czerwona linia zaglebiajaca sie w glab parku, a ta dalsza droga jest juz tylko dla autobusow i w sumie calosc ciagnie sie prawie 150 km



Punkt do ktorego dotarlismy nazywa sie Savage River i oddalony jest od wjazdu 24 km, a mozna tam rowniez dojechac jezdzacym wahadlowo autobusem



W miejscu tym znajduje sie bowiem pole namiotowe wraz z zapleczem sanitarnym, a takze tablicami informacyjnymi na temat tego terenu



Jak sie dowiedzielismy, mozna sobie stamtad urzadzic wspanialy spacer kolista i specjalnie wytyczona trasa



Rzeka Savage wyrzezbiona zostala przez lodowiec i droga wzdluz niej jest podobno nie tylko bardzo latwa i piekna krajobrazowo, ale tez bezpieczna, bo idac z daleka mozna wypatrzec czatujace na biednych turystow dzikie zwierzeta



Niestety jednak zrobilo sie pozno wiec postanowilismy nie kusic losu i oszczedzic swoje sily na nastepny dzien



Ograniczylismy sie wiec tylko do podziwiania pieknych widokow w poblizu obozowiska i mostu, po przejechaniu ktorego droga wiodla w glab parku



  Z drugiej strony mostu rzeka robila sie jeszcze szersza, a teren wokol niej bardziej plaski



Wracajac przystanelismy jeszcze na chwilke, aby nasycic sie ta piekna sceneria, ktora zostawialismy za soba



Choc to co bylo przed nami rowniez mialo swoj urok, mimo ze nie wygladalo tak dramatycznie



I wlasnie gdzies w tym miejscu wyskoczyla na nas dzika zwierzyna zaczajona w buszu i wysokich trawach, ale na szczescie nie byla nami zbytnio zainteresowana



Dalszy odcinek drogi robil sie znowu bardziej widowiskowy, bo kolejne pasmo gor wyraznie sie przyblizylo, choc szosa ciagle wila sie dnem doliny



Wkrotce jednak znalezlismy sie tuz pod imponujacymi masywem gorskim gorujacym przez jakis czas nad cala okolica



Potem zostawilismy go za soba i posuwalismy sie znowu posrod zieleni krzewow, z ktorych od czasu do czasu wystawaly smukle sylwetki swierkow



Ale najpiekniejszy widok stanowila daleka panorama osniezonych szczytow gor zwanych Alaska Range, ktore ciagnely sie praktycznie rownolegle do drogi, choc widoczne byly tylko w miejscach gdzie obnizaly sie blizsze nas gory



Po powrocie do malej turystycznej wioski, gdzie bylismy zakwaterowani, postanowilismy rozejrzec sie dookola




Trzeba bylo sprawdzic jaki asortyment ma tamtejszy sklep spozywczy, ktory na szczescie byl otwarty do poznych godzin wieczornych



Sprawdzilismy rowniez i jadlospisy w kilku lokalnych restauracjach i barach



Ale chyba najwidoczniej reklamowanym byl tamtejszy sklep alkoholowy, do ktorego az trudno byloby nie trafic



Znalezlismy tez drozke wiodaca do restauracji na punkcie widokowym, ale miejsce to postanowilismy odwiedzic nastepnego dnia



Tym razem postanowilismy sie tylko przespacerowac wzdluz wioski az do plynacej niedaleko rzeki



W naszym przedsiewzieciu nie wystraszyly nas nawet powyzsze znaki, bo biegac to my i tak juz nie mozemy



A dodatkowa atrakcja na drodze byla bramka do "nikad", ale porzadnie zamkniete na klucz, wiec nie odwazylismy sie wchodzic



Idac dalej w kierunku mostu na rzece napotkalismy bardzo ciekawa galerie sztuki prymitywnej, na ktora skladalo sie dziesiatki figurek ulozonych z kamienia i ustawionych na metalowych szynach, a byly nimi najprostsze formy znakow uzywanych przez Inuitow - lokalnych mieszkancow terenow arktycznych



Figurki te zwane "inuksuk" w swojej budowie mialy przypominac czlowieka, a sluzyly jako drogowskazy, czy tez punkty orientacyjne i w tym przypadku ulozone zostaly najprawdopodobniej przez turystow, wiec i my dolozylismy swoje trzy postacie na wieczna rzeczy pamiatke



Dalsza sciezka wiodla na specjalny most dla pieszych zbudowany nad plynaca tamtedy i znana juz nam Nenana River



Natomiast powyzej nas biegla droga samochodowa, ktora miala swoj osobny most, a jeszcze wyzej przycupnely na skalach jakies lepszej klasy hotele i restauracje ze wspanialymi punktami widokowymi na okolice



Na moscie znajdowalo sie kilka balkonikow, gdzie mozna bylo zatrzymac sie i nikomu nie zawadzajac, zapatrzyc w bystry nurt wody, lub oddac kontemplacji nad pieknem otaczajacej nas natury



A woda pedzila z zawrotna szybkoscia, dzieki czemu podobno bardzo popularne sa tam splywy pontonowe


Nic dziwnego, bo sceneria jest przesliczna, a rzeka chyba nie az tak bardzo niebezpieczna, tyle ze troche zimno jak na ta przyjemnosc



Po powrocie do wioski przysiedlismy troszke w towarzystwie lokalnej fauny, przy jednym z wiekszych osrodkow turystycznych, ulokowanym nad rzeka



Wygladal on bardzo pieknie i stylowo, ale pewnie i ceny w nim byly proporcjonalne do jego wygladu



Kawalek dalej znajdowal sie kolejny zespol hotelowy, ale ten nalezal do statkowej firmy "Princess Cruises", ktora przywozila tutaj na wycieczki swoich pasazerow



Po drugiej zas stronie drogi ulokowalo sie centrum wioski ze sklepami, troche mniej ekskluzywnymi restauracjami no i oczywiscie nasz hotel, gdzie bylismy zakwaterowani



W sumie jednak miejsce to nie bylo moze tak eleganckie, ale za to bardzo urocze i kolorowe



  Wygodny, drewniany pomost ciagnal sie wzdluz stylowych domkow, w ktorych znajdowaly sie takze sklepiki pamiatkarskie, oraz firmy turystyczne oferujace roznego typu atrakcje



Powoli tez zaczely zapalac sie kolorowe lampeczki dodajac budynkom jeszcze wiecej uroku, a nam przypomnialy, ze zaczelo robic sie dosc pozno, bo co prawda biale noce sie juz skonczyly, ale ciagle slonce dosc dlugo swiecilo na niebie



Trzeba wiec bylo podazyc do hotelu na zasluzony wypoczynek, a pelna torba swiadczyla, ze nie pojdziemy glodni spac

 
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 37 odwiedzający (39 wejścia) tutaj!