alek-ewa3
  Brazylia - Parintis
 


Brazylia



W drodze powrotnej z Manaus na Atlantyk, w planie mielismy jeszcze dwa przystanki, z ktorych pierwszy to Parintis, bedace drugim co do wielkosci miastem stanu Amazonas, choc liczace tylko niewiele ponad 100 tys mieszkancow



Parintis lezy w polowie drogi z Manaus do Santarem na amazonskiej wyspie Tupinambaraba, gdzie nie prowadza zadne drogi, wiec dotrzec tam mozna bylo jedynie rzeka



Wyspa ta otoczona jest Amazonka i jej trzema doplywami, ktore stanowia Madeira, Sucunduri oraz Abacaxis i wlasciwie jest grupa czterech wysp przedzielonych wewnetrznymi kanalami o lacznej powierzchni prawie 12 tys km kwadratowych, co czyni je najwieksza grupa wysp rzecznych na swiecie

 
    Parintis

Parintis ulokowalo sie na samym polnocno-wschodnim koniuszku tej wyspy i  poczatkowo miejsce to zamieszkane bylo przez lokalnych Indian, a obecne miasto zalozone zostalo w 1796 roku przez Portugalczykow



W dniu dzisiejszym jest ono waznym osrodkiem turystyczno-kulturalnym, gdzie wielka role odgrywa bogaty indianski folklor i gdzie odbywa sie drugi co do waznosci karnawal w Brazyli zwany Boi Bumba



W karnawalowych nastrojach zjawilismy sie wiec na sniadaniu, aby posilic sie przed kolejnym dniem pelnym czekajacej na nas egzotyki, jako ze zakupilismy bilety na popoludniowy specjalny wystep folklorystyczny



Oczywiscie tak jak w wiekszosci portow Amazonii statek nasz musial zostac na srodku rzeki na kotwicy, poniewaz port byl za plytki na jego przyjecie



Zostalismy jednak bardzo ladnie przyjeci, bo miasto wyslalo po nas bardzo obszerne lodzie, ktorymi bardzo szybko i wygodnie zostalismy przetransportowani na brzeg



Oczywiscie plywaly rowniez statkowe tendry, wiec wkrotce wszyscy pasazerowie znalezli sie na ladzie



Skad zreszta bardzo pieknie prezentowala sie sylwetka naszego statku unoszaca sie na brazowych wodach Amazonki



Przy brzegu natomiast przycumowanych bylo pelno malych stateczkow wycieczkowych czekajacych na turystow, ale jako ze my przybylismy tam aby zobaczyc to co na ladzie, wiec ruszylismy w strone miasta



Poniewaz jednak nie za bardzo bylismy zorientowni co mozna w nim zobaczyc, a poza tym ograniczala nas godzina wystepu, wiec zdecydowalismy sie wynajac miejscowego ryksiarza (pedicab) oferujacego pokazac nam te najwazniejsze miejsca w Parintis



Po krotkiej przejazdzce ulicami miasta dotarlismy najpierw pod katedre zwana Catedral de Nossa Senhora do Carmo, poswiecona Matce Boskiej Karmelskiej i bedaca najwieksza budowla w Parintis, ktorej wieza liczyla 42 metry i 176 schodow



Inauguracja katedry nastapila w 1981 roku po wielu latach zbiorki pieniedzy, a jej stosunkowo proste wnetrze jest mieszanina wplywow europejskich i kultury amazonskiej, na ktora skladaja sie tradycje lokalnych Indian oraz potomkow ludnosci afrykanskiej



Piekny marmurowy oltarz i witraze pochodza z Wloch i stamtad tez przybyl misjonarz brat Miguel Pascale, ktory lacznie z kilkoma lokalnymi artystami wymalowal obrazy na scianach kosciola



Po wizycie w katedrze ruszylismy dalej ulicami miasta, a sposob naszej podrozy byl nadwyraz przyjemny i widowiskowy



Tym razem celem naszym byl wspanialy obiekt zwany Bumbodromo, czyli stadion na ktorym odbywaly glowne uroczystosci zwiazane z festiwalem Boi Bumba odbywajacym sie corocznie podczas ostatniego weekendu czerwca, na ktory skladaly sie spiewy i tance oraz parada ludzkich i zwierzecych charakterow z indianskiej mitologii



Oczywiscie stadion byl zamkniety, ale za to udalo sie nam zobaczyc znajdujaca sie obok specjalna sciana, ktora roznymi formami artystycznej ekspresji obrazowala sceny zwiazane z historia i tradycjami tamtejszego terenu



Jeden z obrazow ukazuje kobiete w towarzystwie zoltych zolwi rzecznych, symbolizujac harmonie wspolzycia tubylczych plemion Satere-Mawe z okoliczna przyroda, jeszcze przed przybyciem tam pierwszych Europejczykow



Inny zawiera juz elementy z zycia bialych kolonizatorow, ktorzy z poczatku trudnili sie glownie rybolostwem



Potem przyszly czasy pierwszych upraw i wycinania tropikalnych lasow pod pola uprawne



A takze trudny okres kiedy tubylcy musieli podporzadkowac swoje zycie przybyszom z Europy



Te wspaniale kompozycje rzezb, plaskorzezb i ogromnych malunkow obrazowaly rowniez elementy indianskich wierzen i legend do dzis zyjacych w rodzimych plemionach



Wiele z nich wiazalo sie z najgrozniejszymi zwierzetami dzungli amazonskiej jakim byl najwiekszy waz na swiecie, siejaca wszedzie postrach anakonda



Najciekawsza jednak jest XIX-to wieczna legenda zwiazana ze zmartwychwstaniem byka, ktora glosila ze ciezarna zona jednego z Indian namowila swojego meza, aby zabil byka swojego wodza, zeby ona mogla zjesc jego jezyk, a potem Indianin ten bojac sie konsekwencji swojego uczynku ublagal wodza i czarownika o jego zmartwychwstanie



Historia ta przedstawiana jest podczas festiwalu Boi Bumba, ktorego motywem przewodnim jest symboliczna rywalizacja dwoch wolow, niebieskiego-Caprichoso i czerwonego-Garantido, ktorych druzyny wspolzawodnicza ze soba wspaniala muzyka i tancami, oraz przepieknymi kostiumami i niesamowicie udekorowanymi ruchomymi platformami z tancerzami



Po krotkim zapoznaniu sie z tradycjami festiwalowymi ruszylismy na spotkanie z miejscem gdzie znajduja sie stare dekoracje uzywane podczas porzednich festiwali, a nalezace do niebieskiej druzyny Boi Caprichoso



Bylo ono pelne obiektow o ogromnych rozmiarach, a w wiekszosci przedstawiajacych legendarne postacie z wierzen indianskich oraz sylwetki tamtejszych najgrozniejszych zwierzat



Miejscami byl to troche przygnebiajacy widok, poniewaz wiele tych kiedys wspanialych dekoracji bylo juz dosc powaznie zniszczonych



Choc trzeba przyznac, ze niektore z nich ciagle zachowaly swoj dawny wyglad swiadczacy o ich bylej swietnosci


        
Tak czy inaczej bylo to niesamowite miejsce, po ktorym chodzilismy jak po krainie basni, tyle ze w wielu przypadkach przypominala ona filmowe zwierzece horory



Podczas dalszej jazdy po miescie zatrzymalismy sie na jednym z zielonych skwerkow zwanym Plac Wolnosci, ktorego glowna atrakcja byla fontanna otoczona kolorowymi plaskorzezbami



Przedstawialy one wiele obrazkow z tradycyjnego zycia rodzimych mieszkancow oraz wiele historycznych i kulturalnych wydarzen



Znalazly tam tez dla siebie miejsce najwazniejsze punkty i atrakcje dzisiejszego miasta wyekspozowane w postaci dioramy



Ostatnim miejscem gdzie sie zatrzymalismy podczas naszej wycieczki po Parentis byl obiekt zwany "Curral Zeca Xibelao", bedacy glowna kwatera niebieskiej druzyny, ktora wygrala ubiegloroczny festiwal, wiec jedynie ona mogla przez kolejny rok dawac wystepy i przyjmowac turystow



  Boi Capricoso czyli niebieskiego byka stworzono 1913 roku, podczas gdy czerwona druzyna Boi Garantido powstala w 1920 i od tego czasu zaistniala miedzy nimi rywalizacja, ktora od 1969 przeniosla sie tez na wspolzawodnictwo festiwalowe, a widoczne pomieszczenie przedstawia wszystkie trofea zdobyte od tego czasu przez niebieska druzyne



Mozna tam rowniez obejrzec niektore wspaniale kostiumy uzywane podczas parad festiwalowych, do ktorych przygotowania trwaja wlasciwie caly rok



A takze zapoznac sie z niebieskim bykiem Boi Caprichoso bedacym symbolem niebieskiej druzyny



A nawet sie z nim utozsamic i znowu poczuc sie cenionym i waznym



Po zakonczonej wycieczce nastepnym punktem programy byl wystep zespolu folklorystycznego, ktory juz na godzine przed koncertem gotowy byl na przyjecie widzow



Poniewaz zjawilismy sie tam bardzo wczesnie, wiec udalo sie nam zajac siedzenia w pierwszym rzedzie, no i mielismy jeszcze troche czasu aby wypic kilka kubkow tradycyjnego brazylijskiego koktajlu zwanego "Caipirinha", bazowanego na alkoholu produkowanym z trzciny cukrowej zwanym "cachaca" do ktorego dodaje sie oprocz tego cukier i limonke, a te czerwone paski na naszych twarzach to nie barwy wojenne tylko przyjacielskie powitanie



Miedzy drinkami mielismy rowniez czas na pare fotografii z takimi brazylijskim Lajkonikami, ktorzy uprzyjemniali widzom oczekiwanie na koncert



Koncert ktory zapowiadal sie bardzo ciekawie, patrzac nawet na same wspaniale dekoracje do niego przygotowane



No i rzeczywiscie nie zawiedlismy sie, poniewaz bylo to jedno z najwspanialszych widowisk jakie ogladalismy, podczas trwania ktorego wprost nie moglismy oderwac oczu od tego co dzialo sie na scenie



Zachwycajaca byla roznorodnosc, muzyki, tancow i kostiumow, ktore obrazowaly zarowno egzotyczna kulture amazonska jak i tradycyjny folklor portugalski



A niesamowita choreografia oraz wielki profesjonalizm wykonania tych wszystkich az kipiacych energia tancow, byly wprost nieprawdopodobne



Dla nas oczywiscie najbardziej interesujace byly tance zwiazane z tradycjami indianskimi, w ktorych zachwycac mogla nie tylko muzyka i ciekawe uklady, ale przede wszystkim przepiekne kostiumy tancerzy  



Sprawialy one najwieksze wrazenie gdy weszla cala ich grupa, a scena przeksztalcala sie w niesamowita game kolorow poruszajacych sie w egzotycznych rytmach



Nie mniej jednak widowiskowe byly wystepy solistek, poniewaz nie dosc ze najpiekniej ubrane, to jeszcze zwykle reprezentowly jakies grozne amazonskie zwierze, ktorych potezne sylwetki rowniez wyjezdzaly na scene



W ten niesamowity obraz zwiazany z dzungla amazonska wplatane byly od czasu do czasu duzo spokojniejsze tance ludowe pochodzace z folkloru portugalskiego



I mimo ze nie byly one tak ogniste i egzotyczne, to zarowno ich choreografia jak i urocze kostiumy byly takze bardzo ciekawe



No a stroj glownej solistki wprost nie mial sobie rownego, zajmujac prawie pol sceny, co najprawdopodobniej wcale nie ulatwialo jej tanca



Po krotkiej europejskiej wstawce wrocilismy znowu do amazonskiej dzunglii, gdzie odbywaly sie jakies tradycyjne obrzadki, wymagajace czasami wprost akrobatycznych umiejetnosci



Wkrotce tez na scenie znalazla sie kolejna solistka w jeszcze innym egzotycznym kostiumie i swoim ognistym tancem urzekla cala publicznosc



Na koniec zas swojego wystepu wyskoczyla ona na ogromnego kajmana, ktorego symbolizowala jej barwna postac



  A to juz ostatnie chwile tego wspanialego koncertu, kiedy na scene wyszly pozostale maszkary, ktore trudne byly dla nas do zidentyfikowania, ale napewno jakos wiazaly sie z amazonska kultura i wierzeniami



Po zakonczeniu zas tego wspanialego widowiska mielismy jeszcze mozliwosc zaprzyjaznic sie z glownymi artystami i choc niektorzy z nich straszyli dosc przerazajacym wygladem, to w sumie byli bardzo sympatyczni
 
 
        
No a glowne tancerki prezentowaly sie rownie pieknie jak podczas tanca, zachwycajac nie tylko niesamowicie egzotycznymi strojami, ale rowniez swoimi promiennymi usmiechami



Udalo sie nam zrobic zdjecie nawet z urocza solistka portugalskich tancow, choc zblizyc sie do niej bylo bardzo trudno



I jeszce jedna tancerka, ktora jak widac reprezentowala zeszloroczna zwycieska niebieska druzyne



A to jej byk, tancujacy rowniez podczas wystepu, ktory niespodziewanie przyniosl nam dysk z nagraniem konceru na wieczna rzeczy pamiatke



Kolejneych pare zrobionych przez nas zdjec przedstawia z bliska najgrozniejsze potwory biorace udzial w przedstawieniu, do ktorych nalezal ten ogromny kajman



Jeszcze bardziej drapieznie wygladal centkowany jaguar bedacy postrachem brazylijskiej dzungli



Natomiast te szkaradne szkielety o przerazajacych fizjonomiach, ktore swoim wygladem nie jednego mogly przyprawic o atak serca tez okazaly sie nieszkodliwe



Po tym niesamowitym koncercie, niewiele moglo juz wzbudzic nasze zainteresowanie, ale majac jeszcze troche czasu postanowilismy przespacerowac sie troche nadmorska ulica



Podczas naszego krotkiego spaceru dotarlismy do pieknego ale niestety zamknietego kosciola, zbudowanego w 1888 roku, ktory poczatkowo nosil nazwe Nossa Senhora do Carmo, ale po powstaniu katedry pod tym samym wezwaniem przemianowany zostal na kosciol Serca Jezusowego



Tuz za nim znajdowala sie prywatna katolicka szkola Colegio Nossa Senhora do Carmo oddana do uzytku w 1956 roku



Wracajac do portu troche inna trasa napotkalismy po drodze caly rzad typowych amazonskich stworzen zaczynajac od tego duzego ptaka bedacego amazonska odmiana czapli z charakterystycznym zoltym dziobem



Kolejnym zwierzatkiem na jakie natrafilismy byl zolto kropkowany rzeczny zolw amazonski nalezacy do najwiekszych rzecznych zolwi Poludniowej Ameryki swoja dlugoscia siegajacy 45 cm a waga 8 kg



Kolejne spotkanie bylo bardziej ryzykowne, jako ze natknelismy sie na czarnego kajmana uwazanego za najwiekszego przedstawiciela aligatorowatych, dochodzacego do 4 metrow dlugosci



Jeszcze bardziej przerazajace bylo spotkanie oko w oko z jaguarem amerykanskim, ktory jest jedynym przedstawicielen rodzaju "Panthera" w Amerykach, bedac przy okazji trzecim co do wielkosci po lwie i tygrysie reprezentantem swojej rodziny, a najwiekszym na polkuli zachodniej



Nastepnym zwierzatkiem na naszej drodze, byl troche podobny do swini, a spokrewniony z koniem i nosorozcem tapir, bedacy najwiekszym zwierzeciem roslinozernym w Amazonii, dochodzac od 180 d0 270 kg wagi



Duzo mniejsza, choc jednoczesnie najwieksza w swojej rodzinie gryzoniow i szumnie nazwana kapibara wielka sprawiala natomiasta duzo przyjemniejsze wrazenie



Najdziwniejszy jednak wyglad mial maly pancernik, bedacy niewielkim miesozernym zwierzeciem nornym, charakteryzujacym sie obecnoscia pancerza pokrywajacego niemal cale cialo, a zlozonego z szeregu lusek kostnych pomiedzy ktorymi wystepuje elastyczna skora zapewniajaca mu ruchomosc



Z kolei gdzies na drzewie urzedowala amazonska sowa, ktora choc podobna do sowy to nie przypominala zadnego tamtejszego gatunku



Za to ten wspanialy tucan z przepieknym kolorowym dziobem osobiscie byl juz nam znany z wizyty w wiosce indianskiej



Z anakonda spotkalismy sie tez juz kilkukrotnie, ale na szczescie tym razem jedynie podczas spacerow po amazonskich miastach a nie w dzunglii, bo wyraz jej twarzy nie wrozyl nic dobrego



No i na koniec naszych wedrowek wsrod amazonskiej fauny dotarlismy do najslawniejszego zwierzecia w Parintis jakim byl oczywiscie Boi Caprichoso-czarny byk z biala gwizda na czole, reprezentujacy niebieska druzyne



Tuz zas obok stal bialy byk- Boi Garantido, ktorego czolo ozdobione bylo czerwonym sercem, i byl symbolem czerwonej druzyny, ktora niestety po przegraniu z rywalami musiala sie usunac z zycia publicznego na caly rok



Wracajac w strone portu przechodzilismy obok pieknie odremontownych kolorowych budynkow, z ktorych ten najwiekszy mogl poszczycic sie naprawde wspaniala kolonialna fasada



Po krotkim spacerze dotarlismy na taras malego baru na wolnym powietrzu, z widokiem na budynek portowy  po lewej stronie i centrum kulturalno konferencyjnym gdzie odbywaly sie wystepy po prawej, natomiast znajdujaca sie pomiedzy nimi ulica wypelniona byla kolorowymi kramami z wyrobami pamiatkarskimi



Poniewaz male zakupy mielismy juz za soba, a zostalo jeszcze troche czasu, wiec mimo ze ciagle czulismy w glowie skutki wypicia sporych ilosci caipirinha, usiedlismy na chwile, aby orzezwic sie troche lokalnym piwem, a takze schronic przed tropikalnym sloncem



A poniewaz siedzielismy z widokiem na rzeke, wiec moglismy przy okazji podziwiac male, kolorowe stateczki wycieczkowe przycumowane do kei portowej



Nie wszystkie z nich ustawily sie juz jednak na nocleg, bo wypatrzylismy na rzece jeszcze jeden zmagajacy sie z silnym pradem Amazonki i pedzacy do przystani



Jak zwykle jednak ta chwila relaksu nie trwala zbyt dlugo i wkrotce trzeba bylo pozegnac to sympatyczne miasteczko i zbierac sie do powrotu na statek



Tym razem jednak musielismy zadowolic sie jazda malym tendrem, bo miejscowe lodzie przestaly juz kursowac



Tak czy inaczej nie minelo sporo czasu i znowu znalezlismy sie na pokladzie statku, skad odlegla linia miasta zamazywala sie w zaparowanym tropikalnym powietrzu, choc ciagle widoczna byla rysujaca sie na widnokregu wysoka wieza katedry, a za nia biala sylwetka ogromnego Bumbodromo



W wielkim zblizeniu obiektywem byl to bardzo ciekawy widok, bo te najwieksze w miescie budowle z tej perspektywy wygladaly jakby staly bardzo blisko siebie, co nie za bardzo zgadzalo sie z rzeczywistoscia



Na tle zielonego buszu bardzo pieknie prezentowala sie rowniez jasna sylwetka kosciola Serca Jezusowego stojacego tuz nad brzegiem



Wkrotce jednak zostawilismy to wszystko za soba, a mglisty zachod slonca zastal nas juz daleko w drodze



Co prawda sloneczna kula jeszcze pare razy probowala wylonic sie spoza zaslaniajacych horyzont chmur, ale w koncu musiala dac za wygrana i zniknela juz na stale
 
 
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 32 odwiedzający (111 wejścia) tutaj!