alek-ewa3
  Brazylia - Rio de Janeiro
 


Brazylia



Kulminacyjnym punktem pierwszej czesci naszej podrozy mialo byc Rio de Janeiro, gdzie akurat odbywaly sie najwazniejsze uroczystosci karnawalowe



Miasto to jest jednym z najpiekniej polozonych miast swiata, a rozlozylo sie ono nad ogromna zatoka Guanabara u stop kilku wzgorz, z ktorych najbardziej znaczacymi  sa Corcovado - "Garbata Gora", gdzie stoi pomnik Chrystusa oraz Pao de Acucar - "Glowa Cukru", wyrastajaca tuz przy wjezdzie do portu



Co prawda w Rio bylismy juz dwukrotnie, wiec widzielismy juz jego najwspanialsze atrakcje, ale te krotkie wizyty pozostawily po sobie wielki niedosyt, wiec mielismy nadzieje zobaczyc duzo wiecej, zwlaszcza ze tym razem nasz pobyt mial trwac trzy dni i dwie noce



Do portu wplywalismy bardzo wczesnie, jeszcze przed wschodem slonca, ktore gdzies tam za horyzontem dopiero szykowalo sie do swoje codziennej wedrowki po niebosklonie



Do tego poranne mgly wisialy nad miastem, wiec wiekszosc jego charakterystycznych wzgorz tonelo w chmurach i widac bylo jedynie te przybrzezne dzielnice



Niedaleko portu zauwazylismy jakas wspaniala nowoczesna konstrukcje wrzynajaca sie w zatoke, ktorej nie pamietalismy z poprzedniej naszej wizyty 6 lat temu, wiec obiecalismy sobie ja odwiedzic



Od strony mostu laczacego dwa brzegi zatoki wypatrzylismy natomiast rozswietlona jeszcze nocnym oswietleniem mala wysepke zwana Ilha das Enxadas, ktora uzywana byla juz od poczatku XVII wieku glownie celach skladowania roznych materialow, a obecnie znajduje sie tam centrum szkolenia oficerow marynarki wojennej



Powoli statek zblizal sie do nabrzeza, gdzie mielismy przycumowac, ktore rowniez calkowicie zmienilo swoj wyglad, bo obskurny port jaki pamietamy przksztalcil sie w elegancki obiekt



Z ciekawoscia tez obserwowalismy tez ta nowoczesna budowle, ktora mijalismy niedawno, ktora rzeczywiscie mogla zachwycac swoja niecodzienna, wspaniala architektura



Wkrotce na horyzoncie pojawil sie drugi statek podazajacy w strone portu ta sama co my droga



Juz z daleka widoczny byl typowy zolty komin charakteryzujacy statki wloskiej linii oceanicznej Costa, ktorej jeszcze nie probowalismy, a nadplywajacy statek nazywal sie bardzo romantycznie "Costa Fascinosa"



Zakrecil on tuz przed nami, wiec moglismy przygladnac sie jego precyzyjnej akcji przybijania do nabrzeza



Ledwie jednak zaparkowal, zjawil sie kolejny statek, tym razem duzo mniejszy, ale za to bardziej luksusowy, a nalezal do kompanii Azamara i nazywal sie "Azamara Pursuit"



Jako czwarty, liczac w tym i nasz Veendam, przyplynal chyba najwiekszy sposrod wszystkich dotychczasowych statkow - "Celebrity Eclipse", ktorego tonaz siegal prawie 122 tys GT, podczas gdy nasz mial tylko 57 tys GT, "Costa Fascinosa" 114 500 GT, a malutka Azamara Pursuit niewiele ponad 30 tys GT



Nie byl to jednak juz ostatni statek, bo po chwili zjawila sie jeszcze MSC Orchestra" nalezaca do drugiej wloskiej kompanii MSC, ktora byla rowniez sporej wielkosci ze swoim tonazem ponad 92 tys GT



Po ogladnieciu wszystkich wplywajacych do portu statkow zwrocilismy swoja uwage w strone nabrzeza gdzie zebrala sie ekipa powitalna reprezentujaca brazylijski folklor



Najbardziej wyroznialy sie w niej dwie tancerki wystrojone w karnawalowe kostiumy, ktore w szalonym rytmie samby poruszaly swoimi najbardziej wyeksponowanymi czesciami ciala



Po zejsciu ze statku trzeba bylo przejsc przez budynek portowy, a tam znowu na przybylych pasazerow polowaly firmy turystyczne oferujace wspaniale wycieczki wokol Rio i do najwspanialszych atrakcji miasta


        
Poniewaz jednak dla nas nie byly one juz nowoscia, wiec tylko wirtualnie przenieslismy sie na wysokosci "Glowy Cukru" skad rozlegal sie wspanialy widok na miasto



W porcie urzedowali tez agenci sprzedajacy bilety wstepu na Sambodromo, gdzie odbywala sie glowna impreza karnawalowa, ale nie skorzystalismy z tego bo nasi znajomi wykupili je juz w Sydney, tylko trzeba bylo je jakos odebrac



No wiec ruszylismy na poszukiwanie miejsca odbioru, ktorym mialy byc kasy w Sambodromo, a po drodze mijalismy uspione jeszcze wspaniale pojazdy biorace udzial w wieczornych celebracjach



Natomiat samo Sambodromo przechodzilo jeszcze ostatnie przygotowania przed ta wielka impreza, ale niestety kasa miala dopiero byc czynna poznym poludniem



Po parogodzinnym odpoczynku na statku wrocilismy wiec pod kasy, zeby sie dowiedziec, ze bilety sa prawdopodobnie po drugiej stronie miasta, gdzie popedzilo pare osob z naszej grupy, a ta reszta radzila sobie jak mogla czekajac przy wejsciu do Sambodromo


Znalezlismy bezpieczne miejsce przy glownych koszarach policji militarnej, ktorej coraz wieksze grupy zjezdzaly sie w to miejsce, a jak przyszla burza z ulewa to schronilismy sie w bramie tego przybytku tuz przy uzbrojonym wartowniku



Tam tez doczekalismy powrotu naszych znajomych i oczywiscie z kwitkiem, wiec caly dzien stracony na marne, pieniadze i bilety przepadly, a nam nie pozostalo nic innego jak wrocic na statek i to przemoczeni do suchej nitki



  Nastepny poranek przywital nas duzo przyjemniejsza pogoda, wiec po niepowodzeniach poprzedniego dnia postanowilismy tym razem duzo wiecej zwojowac



Jak zauwazylismy, tuz kolo portu biegly tory tramwajowe, wiec tym razem zamiast gonic za taksowkami zdecydowalismy sie skorzystac z tego rodzaju transportu



Pelni wiec wielkich planow i nadziei na ich spelnienie, ruszylismy na podboj Rio de Janeiro, drugiego co do wielkosci miasta Brazylii, bedacego do 1960 roku stolica tego kraju, a obecnie jego kulturalnym, finansowym i komercjalnym centrum



Tramwaj okazal sie bardzo wygodnym i szybkim srodkiem transportu, wiec wkrotce dotarlismy do jednego z najpiekniejszych punktow Rio, ktorym byl plac popularnie zwany Cinelandia, gdzie znajdowala sie najwspanialsza budowla miasta - Theatro Municipal do Rio de Janeiro, obiekt sluzacy jako opera a zbudowany na poczatku XX wieku w eklektycznym stylu



A to widok na waska ale bardzo urocza uliczke biegnaca wzdluz teatru, ozdobiona rzedem egzotycznych palm



Przy tym samym placu ulokowany byl takze budynek miejskiego ratusza pochodzacy z 1923 roku, a tuz pod nim wzniesiona zostala tymczasowa scena, na ktorej po poludniu i wieczorem odbywaly sie roznego rodzaju wystepy zwiazane z karnawalem



Ale karnawalowa atmosfere czuc juz bylo duzo wczesniej, a na placu zaczelo pojawiac sie coraz wiecej poprzebieranych osob



Idac dalej pieknymi, zielonymi alejami spotkalismy calkiem niezle prezentujacych sie rzymskich zolnierzy



Wkrotce zas potem cala ulica zaroila sie od wielkiej liczby kolorowych przebierancow ochoczo maszerujacych do rytmu samby



Trudno jednak bylo sie w tym tlumie dopatrzyc jakiegos glownego tematu, bo kazdy wlozyl na siebie to co chcial, byle tylko wygladac inaczej niz na codzien



Trzonem tej calej procesji byli oczywiscie mlodzi ludzie i prawdopodobnie wielu z nich bylo turystami pragnacymi zakosztowac tej slawnej na caly swiat celebracji



Wraz z kolorowym pochodem posuwaly sie wozki sprzedajace roznego rodzaju zimne napoje, ktore wyroznialy sie dzieki umieszczonym nad nimi parasolami i mialy ogromne wziecie, bo robilo sie coraz cieplej



Niestety jednak nasza droga wiodla w inna strone wiec po chwili zostawilismy za soba ta rozbawiona grupe, a po dalszym krotkim marszu znalezlismy sie na ogromnym placu Praca Cardeal Camara, ktorego najwieksza atrakcja byl XVIII wieczny akwedukt zwany Carioca Aqueduct zbudowany w celu dostarczenia wody do miasta z pobliskiej rzeki o tej samej nazwie czyli Carioca River



Pod koniec XIX wieku akwedukt stracil swoje znaczenie, poniewaz znaleziono inne zrodlo wody dla Rio de Janeiro, wkrotce jednak wymyslono dla niego innego rodzaju funkcje i w 1896 roku zostal zaadoptowany jako viadukt dla linii tramwajowej


Linia ta bedaca dzisiaj rowniez bardzo popularna atrakcja turystyczna, laczy centrum miasta ze znajdujaca sie nad nim dzielnica Santa Teresa, ktora wyrosla na wzgorzu o tej samej nazwie



Niestety w 2011 roku zdarzyl sie na niej wypadek, w wyniku ktorego zginelo 5 osob, wiec byla zamknieta przez nastepne 5 lat



Byl to okres naszych poprzednich wizyt w Rio, wiec nie moglismy skorzystac wtedy z przyjemnosci jazdy tym slawnym tramwajem, co postanowilismy teraz skorygowac, choc malo brakowalo aby do tego nie doszlo, poniewaz w ktoryms z tramwajow znowu cos nawalilo i musielismy dosc dlugo czekac i to bez pewnosci, ze sie doczekamy



Petla koncowa tej dlugo jedynej lini tramwajowej w Rio znajdowala sie blisko nowoczesnej katedry Sw Sebastiana, ktora juz zwiedzalismy, wiec tym razem poprzestalismy na podziwianiu tylko jej zewnetrznej bryly



Za to w koncu udalo sie nam wsiasc do tramwaju i wkrotce znalezlismy sie na wysokosci wiaduktu skad roztaczal sie szeroki widok na plac nad ktorym dominowala ta wspaniala konstrukcja



Po dalszej chwili jazdy zaglebilismy sie w waskie uliczki Santa Teresy, ktora na przelomie XIX i XX wieku ze wzgledu na swoje prestizowe polozenie byla bardzo bogata dzielnica, ale jak widac na przestrzeni lat stracila swoj status



W miejsce to zaczely wdzierac sie ubogie fawele, choc podobno za murami obszernych ogrodow ciagla mozna podziwiac stare, bogate domostwa



W dniu dzisiejszym wladze miejskie staraja sie przywrocic range tej podupadlej dzielnicy, ktora tradycyjnie byla miejscem spotkan artystow, intelektualistow i politykow, a teraz sciaga tam rowniez mnostwo turystow skuszonych zarowno jej kulturalnym zyciem jak i historycznymi walorami



Niestety jednak poniewaz mielismy inne plany, wiec nie zatrzymalismy sie tam na dluzej, tylko od razu ruszylismy z powrotem, tym razem podziwiajac z tramwaju dolne dzielnice miasta po przeciwnej stronie wiaduktu



No i ani sie nie obejrzelismy jak nasza przejazdzka sie skonczyla i po chwili znowu znalezlismy sie na placu pod starym akweduktem i przy wielkim napisie z nazwa jednej z najstarszych dzielnic Rio, w ktorej sie znajdowalismy, a ktora brzmiala "Lapa"



W calosci napis ten mowil Rio - seruszko -  Lapa, co mialo chyba znaczyc Rio kocha Lape, ale niestety nie udalo sie nam go zrobic w calosci, bo byl ciagle oblegany przez turystow zaslaniajacych poszczegolne litery



Z najwiekszego placu Lapy postanowilismy podejsc do kolejnej wielkiej atrakcji tej dzielnicy, ktorej nie znalezlismy podczas naszych poprzednich wizyt, tyle ze droga ktora wybralismy wygladala dosyc podejrzanie, az zastanawialismy sie czy wyjdziemy z niej w calosci



Atrakcja zas do ktorej zdazalismy byly tzw Escaleria Selaron czyli Schody Selarona nazwane tak od imienia chilijskiego artysty, a zarazem podroznika, ktory jezdzil po calym swiecie, az w koncu osiadl w Rio de Janeiro w domu na samym szczycie schodow prowadzacych z Lapy do Santa Teresy, a poniewaz byly one w bardzo zniszczonym stanie wiec postanowil je troche odnowic


        
Swoja prace zaczal w 1990 roku z poczatku naprawiajac czesc schodow tuz przy swoim domu, ktore ozdabial ceramicznymi kafelkami w kolorach flagi brazylijskiej czyli niebieskim, zoltym i zielonym, co bylo jego holdem dla kraju, ktory wybral na swoje miejsce zamieszkania i ktory bardzo pokochal



Wkrotce jednak zajecie to stalo sie jego pasja, wiec zabral sie za restauracje calych schodow, a gdy zabraklo mu pieniedzy, to sprzedawal swoje obrazy



Po pewnym czasie jego praca stala sie slawna na calym swiecie i turysci odwiedzajacy Rio zaczeli mu zwozic plytki ceramiczne ze wszystkich stron naszego globu, a obecnie mozna sie ich doliczyc ponad 2 tys pochodzacych z 60 krajow



Po zakonczeniu pracy nad samymi schodami Selaron zajal sie bocznymi scianami schodow, gdzie dominuje jego ulubiony czerwony kolor, ktory jest rowniez podstawowym kolorem flagi chilijskiej



Oczywiscie schody te sa obecnie oblegane przez turystow, wiec dziwnym nam sie zdalo ze znalezlismy puste miejsce na zrobienie zdjecia, ale jak sie okazalo bardzo szybko nas stamtad wygoniono poniewaz byl to najbardziej popularny punkt, do ktorego stala cala kolejka, czego jakos nie zauwazylismy



Do zdjec podeszlismy wiec troche wyzej, ale ciezko bylo znalezc chwile bez przewalajacych sie tlumow, wsrod ktorych znalazly sie i grupy przebierancow, gotowe do karnawalowych pochodow



Udalo sie nam ich dopasc w troche luzniejszym miejscu i jak widac byli oni bardzo sympatyczni i chetnie pozowali do zdjecia



  A to juz mapa swiata stworzona z nazwisk wszystkich tych co podarowali artystowi ceramiczne plytki, a pod nia flagi krajow z ktorych one pochodzily



Po opuszczeniu tego szalonego miejsca z tysiacami oblegajacych go ludzi, zapuscilismy sie w troche mniej zatloczone boczne uliczki, ktore rowniez staly sie malarska kanwa dla lokalnych artystow



Ogromne scienne malowidla staly sie nie tylko wielka ozdoba tych marnych zaulkow, ale rowniez lepem sciagajacych w to miejsce takich jak my wloczykijow



Po dalszym krotkim marszu wydostalismy sie w bardziej eleganckie miejsce przy jednej z glownych ulic miasta, gdzie udalismy sie ma poszukiwanie otwartej stacji metra



  A jak ja w koncu znalezlismy to ruszylismy w kierunku slynnej plazy Copacabana, ktora byla naszym nastepnym celem



Copacabana jest chyba najbardziej znana plaza nie tylko w Rio, ale i na calym swiecie, a znajduje sie ona nad brzegiem otwartego Atlantyku i ciagnie na dlugosci 4 km



Wzdluz plazy wiedzie piekna promenada zwana Avenida Atlantica, ktorej piesza czesc pokryta jest typowa portugalska mozaika ulozona w charakterystycznym ksztalcie fal



Poniewaz znalezlismy sie tam w samym srodku dnia, wiec upal byl juz dosc spory, co dalo nam wymowke na krotki odpoczynek w plazowym barze przy brazylijskim piwie



I trzeba przyznac ze ta chwila relaksu w cieniu ogromnie sie nam przydala po bardzo pracowicie spedzonym przedpoludniu



Wkrotce jednak znalezlismy sie na samej plazy, ktora skusila nas swoim pieknym drobniutkim piaskiem



Podobno do 70-tych lat XX wieku Copacabana byla jedynie waskim paskiem zalewanym przez przyplywy, a swoj obecny wyglad i slawe uzyskala dopiero kiedy dodano do niej spora ilosc ziemi i piasku, co zrobione bylo glownie w celu zabezpieczenia nadmorskich domow przed sztormami



Obecnie pokrywala ona ogromny teren, na ktorym znajduje sie nawet wystarczajaco duzo miejsca na cale boiska do siatkowki i pilki noznej, ulubionych brazylijskich gier zespolowych



Z kolei blizej morza rozlozyly sie dziesiatki parasoli zapewniajacych troche cienia ogromnej ilosci plazowiczow, wsrod ktorych oprocz codziennych lokalnych bywalcow, znajdowalo sie rowniez mnostwo turystow pragnacych zakosztowac tej przyjemnosci



A gdzies tam nad polnocna czescia plazy gorowala slynna Glowa Cukru, na ktora pedzila kolejka linowa i z ktorej szczytu i my szesc lat temu podziwialismy przepiekna scenerie Rio



Wracajac jednak na plaze, gdzie mielismy ochote spedzic troche czasu, to trzeba bylo sie zdecydowac w ktorym miejscu sie usadowic



Oczywiscie jak najblizej wody, ale najpierw jednak musielismy obadac jak daleko siegaja fale morskie, zeby jakas wieksza z nich nas nie podmyla



No i trzeba bylo rowniez sprawdzic czy woda nadaje sie do kapieli, na ktora nasi panowie mieli ogromna ochote



Poniewaz w takim tlumie ludzi ktos musial pilnowac naszych rzeczy, wiec dziewczynom przypadla pierwsza wachta



W zwiazku z tym mielismy duzo czasu na obserwacje zycia na plazy, ktore miejscami bylo bardzo barwne i pociagajace, zwlaszcza dla plci meskiej



Gdzie indziej jednak wcale nie bylo takie zachwycajace, zwlaszcza ze kiedys tak ponetne kapielowki nabraly pare kilogramow piasku i wygladaly jakby ich wlasciciel mial przepukline



Najwazniejsze jednak ze podobno woda byla wspaniala, a sam fakt kapieli na tej najslawniejszej plazy swiata stanowil wielka atrakcje



Niestety jednak przyjemnosc ta skonczyla sie troche pechowo, kiedy fale wzrosly i troche poturbowaly obu smialkow, rzucajac ich z wielka sila na piasek



Na szczescie mimo powykrecanych nog, udalo im sie o wlasnych silach wydostac na brzeg



Tyle ze jeden z nich wrocil rowniez z zakrwawionym nosem, ktorym z impetem przeoral piaszczyste dno Copacabany



To przykre wydarzenie odliszylo calkowicie wszystkich od dalszej kapieli i ci rozsadniejsci ograniczyli sie jedynie do zmoczenia stop w bezpiecznym miejscu



Potem trzeba bylo sie juz powoli zbierac, zeby zdazyc na koncert folklorytyczny jaki odbywal sie na statku



Wkrotce wiec ruszylismy w powrotna droge nieustannie podziwiajac ogrom Copacabany



No i oczywiscie przed odjazdem zatrzymalismy sie jeszcze na chwile na tym slynnym falistym deptaku



Prawdopodobnie bylo to nasze ostatnie spotkanie z tym slawnym na caly swiat miejscem, choc los rozne figle plata, bo juz kiedys myslelismy tak samo i pomylilismy sie



Po powrocie metrem do centrum i krotkiej przejazdzce tramwajem wysiedlismy na ogromnym placu przy porcie, ale od strony tego kosmicznie wygladajacym budynku, do ktorego juz w tym dniu nie mielismy jednak czasu wstapic



Mielismy natomiast ochote przespacerowac sie promenada nadmorska ciagnaca sie wzdluz portu, mimo ze idac do naszego statku musielismy minac dwa inne,  kazdy o dlugosci co najmniej 300 metrow



Mimo to spacer byl przyjemny i ani sie nie obejrzelismy jak dotarlismy do naszego Veendama



Po kolacji natomiast zostalismy uhonorowani koncertem brazylijskiej grupy tanecznej, ktorej wystep wynagrodzil nam troche to co stracilismy poprzedniego dnia



  Glosna muzyka, gorace rytmy i jeszcze bardziej ogniste tancerki sprawily, ze i my  koncu poczulismy ten karnawalowy szal



Ostatni ale i zarazem niepelny dzien w Rio postanowilismy spedzic na ulicach jego centrum, za bardzo juz sie jednak od niego nie oddalajac



Majac ograniczona ilosc czasu, ruszylismy wiec dosc wczesnie, najpierw na piesza przechadzke wzdluz portu promenada nadmorska zwana Orla Conda, bedaca osiagnieciem ostatnich kilku lat, kiedy to portowa dzielnica Rio przeszla ogromne przeobrazenia w zwiazku z Olimpiada w 2016 roku



Jeszcze 6 lat temu, kiedy ostatnio tam bylismy, miejsce to bylo jednym wielkim dziadostwem, nad ktorym biegl wiadukt drogowy nadajac mu bardzo przygnebiajace wrazenie, teraz zas calkowicie zmienilo ono swoje oblicze, bo wiadukt zniknal, na scianach starych domow pojawily sie wielkie kolorowe malowidla nawiazujace do brazylijskiej kultury i tradycji, a droga wiedzie linia tramwajowa, otworzona w 2016 roku, ktora juz poprzedniego dnia podrozowalismy



Orla Conda dochodzi do ogromnego placu zwanego Praca Maua, ktory swoj obecny wyglad przybral po rewitalizacji w 2015 roku i przy ktorym stoi pierwszy wiezowiec miasta zbudowany w 1927 roku, wysoki na 84 metry i posiadajacy 22 pietra, a zwany Edificio do Jornal A Noite



Do innych ciekawych obiektow przy placu nalezy Muzeum Sztuki, ktore zajmuje dwa polaczone ze soba falistym dachem budynki, z ktorych jeden to nowoczesna oszklona budowla, a drugim jest odremontowany dawny palac Dom Joao VI z 1916 roku



Natomiast na srodku placu stoi pomnik Irineu Evangelista de Sousa, ogloszonego rowniez Baronem Maua (stad nazwa placu), bedacego XIX wiecznym brazylijskim przedsiebiorca, przemyslowcem, bankierem oraz politykiem i przy okazji jednym z najbogatszych ludzi na swiecie, ktorego bogactwo bylo podobno wieksze niz roczny budzet owczesnego Imperium Brazylijskiego, co wykorzystal finansujac wiele ekonomicznych przedsiewziec tego kraju, a do jego najwiekszych osiagniec nalezy zapoczatkowanie konstrukcji pierwszej brazylijskiej lini kolejowej, zalozenie brazylijskiego banku, zainicjowanie przeciagniecia pierwszego telegraficznego kabla podwodnego laczacego Poludniowa Ameryke z Europa, rozwiniecie transportu wodnego na Amazonce za pomaca statkow parowych, czy tez zainstalowanie pierwszych gazowych lamp ulicznych w Rio de Janeiro, bedacego wowczas stolica Brazylii



Najwspanialszym jednak obiektem przy placu Maua jest  tzw "Museu do Amanha" czyli Muzeum Jutra oddane do uzytku w 2015 roku, ktorego nowoczesny budynek jest obecnie najbardziej ciekawa architektonicznie budowla Rio



Ogolnie jest to muzeum nauki a jego glowne wystawy obejmuja 5 tematow, ktorych nazwy brzmia: Kosmos, Ziemia, Antropocen (epoka geologiczna zwiazana z istnieniem czlowieka i jego wplywem na srodowisko), Jutro oraz My



Niestety jednak muzeum to bylo akurat zamkniete, pewnie na okres karnawalu, wiec moglismy jedynie skorzystac z cienia jakie rzucal jego orginalny dach wystajacy dosc daleko w strone placu



  A to jeszcze jeden piekny obrazek widoczny z tego miejsca, jakim byla rysujaca sie na horyzoncie panorama mostu laczacego dwa brzegi zatoki Guanabara



Natomiast porzadku na placu pilnowala trojka policjantow na koniach, rozsadnie schowana w cieniu drzew



Z Praca Maua odchodzila jedna z glownych drog centrum Rio - Avenida Rio Branco biegnaca w jego poprzek az do opery i jeszcze dalej, ale duzo wczesniej zaczynala sie przy niej jeszcze wazniejsza arteria zwana Avenida Presidente Vargas, przy ktorej jak widac ulokowaly sie same najnowoczesniejsze budynki, swoim wielkomiejskim wygladem przypominajacym o ogromie tego miasta



Od tej strony jej zakonczeniem byl plac Praca da Candelaria, na ktorym wyrastal historyczny katolicki kosciol zwany Igreja da Candelaria budowany od 1775 roku az do konca XIX wieku



Niedaleko tego miejsca znajdowala sie stara portowa dzielnica z ciasnymi uliczkami i historyczna, kolonialna zabudowa



Wyprowadzily nas one na kolejny wielki plac zwany Placem 5-go Listopada, przy ktorym znajdowal sie zabytkowy XVIII-to wieczny palac "Paco Imperial", ktory najpierw byl siedziba gubernatorow kolonialnej Brazylii,  potem uzywany jako krolewska rezydencja, no a obecnie sluzy jako centrum kulturalne



Na srodku zas placu znalezlismy duzo pozniejszy dodatek w postaci ogromnej deskorolki, ktora na szczescie uzywana byla tylko do zdjec, bo gdyby cos takiego ruszylo na ulice miasta to nawet samochody nie bylyby bezpieczne, a co dopiero piesi



Druga czesc placu, po przeciwnej stronie przecinajacych miasto wiaduktow, nazywala sie Praca Marcado Municipal czyli po prostu Miejski Plac Targowy, na ktorym rozlozylo sie mnostwo kolorowych straganow i gdzie powoli zaczelo gromadzic sie coraz wiecej przebierancow



Co prawda kostiumy niektorych z nich zupelnie nie kojarzyly sie nam z karnawalem, no ale jak widac ludzka wyobraznia nie ma granic



Po naszym kilkugodzinnym spacerze po starych dzielnicach miasta znalezlismy sie znowu na nadmorskiej promenadzie, a stamtad zostal nam juz tylko powrot na statek



Z wysokosci jego gornego pokladu moglismy jeszcze raz rozgladnac sie dookola, a poniewaz dzien byl sloneczny, wiec i widocznosc bardzo dobra i daleki most rysowal sie bardzo wyraznie na horyzoncie



Pieknie prezentowala sie rowniez sylwetka tego arcydziela nowoczesnej architektury jakim bylo Muzeum Jutra, jedynie zal nam bylo, ze nie mielismy mozliwosci do niego wstapic



I jeszcze jeden obraz bedacy najczesciej reklamowana wizytowka Rio de Janeiro, jakim byla gorujaca nad calym miastem postac Chrystusa Zbawiciela



Po odbiciu od brzegu zwrocilismy z kolei uwage na malutka wysepke zwana Ilha Fiscal, ktorej nazwa pochodzi od znajdujacego sie tam kiedys urzedu celnego, a obecnie te historyczne budowle w ksztalcie palacu  zawieraja w sobie muzeum historii kulturalnej, ktorym zawiaduje Marynarka Wojenna Brazylii, majaca w poblizu swoja baze



Odplywajac zwykle zajmujemy miejsce na lezakach na tylnym pokladzie co pozwala nam dlugo obserwowac znikajacy za rufa lad i to w bardzo wygodnej pozycji



Po polgodzinnej zegludze po zatoce znalezlismy sie przy najwezszym punkcie do niej prowadzacym, gdzie znajdowaly sie forty obronne, z ktorych ten na przeciwnym brzegu nazywal sie Fortaleza de Santa Cruz da Barra



Natomiast od strony miasta zlokalizowany byl wzniesiony w 1565 roku w celu obrony przed najazdem Francuzow fort Sw Jana czyli Fortaleza de Sao Joao, no a tuz obok widoczna byla ta slynna "Glowa Cukru" dominujaca nad cala okolica



Pomiedzy ta stroma gora a kolejnym wzgorzem znajdowala sie mala plazyczka, a za nia widoczne byly dzielnice Rio, ale juz te patrzace na otwarty ocean

 

Gdy wkrotce odplynelismy jeszcze dalej, ukazala sie nam cala linia wiezowcow wyroslych nad ta najslawniejsza na swiecie plaza Copacabana i to byl juz nasz ostatni i pozegnalny widok zanim lad zniknal nam z oczu i wplynelismy na bezkresne przestrzenie Atlantyku
 
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 26 odwiedzający (87 wejścia) tutaj!