alek-ewa3
  Alaska - Tok i Yukon
 


Alaska - Tok i Yukon



Po opuszczeniu Valdez, a zarazem i wybrzeza ruszylismy w glab Alaski, aby potem zlapac slynny Alaska Highway, ktorym mielismy przeprawic sie do kanadyjskiego Yukonu, do Whitehorse



To bardzo dluga droga, wiec pokonalismy ja w dwoch etapach i najpierw przedarlismy sie z powrotem przez gory do Glenn Highway, ktory zaprowadzil nas do Tok, gdzie mielismy zarezerwowany nocleg



Poniewaz wyjechalismy dosc pozno, wiec po drodze zrobilismy tylko kilka krotkich przystankow, aby rozejrzec sie po okolicy, bo naszym glownym celem bylo dotarcie na miejsce na czas


    Tok

Tok jest niewielka miejscowoscia powstala w polowie XX wieku na skrzyzowaniu waznych drog i byl poczatkowo tylko obozowiskiem uzywanym przy konstrukcji Alaska Highway laczacego Alaske z Kanada



Rzeczywiscie miescina byla marna i zupelnie opustoszala gdy juz wreszcie do niej dotarlismy, ale najgorsze ze nie moglismy trafic do naszego miejsca noclegu, ktory w koncu okazal sie pojedynczym domkiem stojacym przy drodze i do tego wystawionym na sprzedaz



Na szczescie udalo sie nam dodzwonic do wlascicieli, ktorzy podali nam kod do otwarcia drzwi i tyle ich widzielismy, no ale wazne ze dostalismy sie do srodka, a zakwaterowanie jak widac bylo bardzo komfortowe



Bardzo to poprawilo nasze humory i nawet mimo wprost nieprawdopodobnej ilosci komarow latajacych na zewnatrz, wyszlismy jeszcze na chwilke przed dom, aby podziwiac wspanialy zachod slonca



To co zobaczylismy az nam dech zaparlo, bo cale niebo jakby stanelo w ogniu, tworzac ten wprost niesamowity widok, ktory udalo sie nam uwiecznic na zdjeciu



Nastepnego dnia szybko uwinelismy sie ze sniadaniem i niestety trzeba bylo pozegnac sie z nasza piekna chatka



Zanim jednak udalismy sie w dalsza droge, postanowilismy jeszcze wstapic do tamtejszej informacji turystycznej



Byl to duzy i bardzo piekny budynek rowniez zbudowany z drewnianych bali, gdzie oprocz informacji znalezlismy wspaniala wystawe zwiazana z tamtejszym zyciem



Mozna bylo poprobowac jak czuja sie podroznicy wedrujacy przy pomocy san i psich zaprzegow



A takze jazdy na bardziej zmotoryzowanych pojazdach, ktore powoli wypieraja tradycyjny psi transport



Wkrotce jednak trzeba bylo przeprosic sie z nasza Toyota i ruszyc w dalsza i to dosc daleka droge na poludnie, wzdluz Alaska Highway, w strone Kanady



Prowadzila ona wsrod wzgorz poroslych dziewiczymi lasami i nie bylo na niej ani sladu cywilizacji, oprocz oczywiscie asfaltu na drodze



Pierwszy odcinek naszej trasy wiodl wzdluz szerokiej doliny i tylko gdzies daleko w perspektywie widoczne bylo pasmo wysokich gor



Po niecalych dwoch godzinach jazdy dotarlismy do jednego z ciekawszych miejsc jakie spotkalismy po drodze



Byl to tzw Tetlin National Wildlife Refuge, zajmujacy powierzchnie prawie 3 tys km kwadratowych, a zawierajacy na swoim terenie lasy, mokradla, tundre, jeziora i rzeki lodowcowe, a takze wysokie gory 



Na jego skraju przy drodze powstalo bardzo ciekawe i zbudowane w tradycyjnym stylu centrum turystyczne, gdzie mozna dowiedziec sie troche wiecej na temat tego powstalego w 1980 roku parku



Wsrod wielu roznorodnych eksponatow zainteresowala nas mapa, na ktorej szpilkami zaznaczone bylo miejsce skad przybyli turysci zwiedzajacy ten teren, wiec i my zostawilismy na niej swoj slad, zaznaczajac zarowno Australie jak i Polske



Inna ciekawosta byla mozliwosc porownania najroznorodniejszych sladow jakie zostawiaja zyjace tam zwierzeta, z ktorych najbardziej imponujacy byl chyba odcisk lapy niedzwiedzia grizzly



Z tylu za informacja znajdowal sie natomiast ogromny taras skad mozna bylo podziwiac cala tamtejsza okolice



Przed naszymi oczami otworzyla sie ogromna dolina rzeki Tanana z lasami i mokradlami ja pokrywajacymi



A daleko na horyzoncie rysowaly sie zasniezone szczyty gor nalezacych do Wrangell- St Elias National Park



A tak poza tym to caly ten teren lezy na trasie migracyjnej ptakow podrozujacych z Kanady i innych stanow USA, a nawet az z Ameryki Poludniowej, ktore w lecie zakladaja tutaj swoje gniazda, a oprocz tego jest on rowniez wazny dla zyjacych tu wielu gatunkow zwierzat i ryb



Podobno rowniez turysci sa tam chetnie widziani, bo park dostepny jest zarowno na wycieczki piesze jak i kajakowe, mozna w nim takze kampingowac



Jadac kilka kilometrow dalej dotarlismy do jednego z wielu malych jeziorek ulokowanych tuz przy niekonczoncej sie drodze



Ktora ciagle wila sie srodkiem ogromnej doliny i swiecila pustka, bo rzadko kiedy przejezdzal tamtedy jakikolwiek pojazd



Za to czekala na nas innego rodzaju atrakcja jaka byla pobliska granica miedzy Stanami Zjednoczonymi a Kanada



Wkrotce tez sie na niej zjawilismy, nie zastajac tam jednak zadnych posterunkow, a jedynie niewielki slupek graniczny i krotka linie wskazujaca granice panstw, pozwalajaca na rownoczesna obecnosci w obydwu z nich



Dalsza czesc granicy stanowila kilkumetrowa przecinka w lesie ciagnaca sie tak daleko jak okiem siegnac



W poblizu znalezlismy tez specjalna laweczke, dzieki ktorej moglismy przysiasc w dwoch roznych krajach, co jest mozliwe na niewielu granicach swiata tego


    Yukon
 

Natomiast po podejsciu kawalek wzdluz drogi przywitala nas ogromna tablica zawiadamiajaca, ze zaczyna sie tam Yukon czyli jeden ze stanow Kanady, okreslony jako wiekszy niz zycie



Z kolei po drugiej stronie jezdni znalezlismy jakies male jeziorko, w ktorym pieknie odbijalo sie blekitne niebo i plynace po nim biale chmury



Prawdopodobnie bylo juz ono po stronie kanadyjskiej, ale wcale nie jestesmy tego zbyt pewni



W kazdym razie i tak musielismy wrocic na Alaske, poniewaz zostawilismy tam na parkingu nasz samochod


Rowniez Alaska witala wedrowcow ogromnym znakiem, informujacym o zaczynajacym sie w tym miejscu 49-tym stanie USA



Wkrotce jednak opuscilismy ja znowu i popedzilismy na spotkanie z Yukonem, ktory zapowiadal sie bardzo ciekawie, patrzac na potezne gory, w ktorych strone prowadzila nasza droga


    Beaver Creek

Zanim jednak do nich dotarlismy, zatrzymalismy sie malej osadzie Beaver Creek, gdzie znajduje sie kanadyjski urzad celny, a cala miescina powstala wlasnie do obslugi ruchu granicznego



W znajdujacym sie tam centrum turystycznym mozna bylo zaopatrzyc sie w potrzebne mapy, a takze wbic sobie do paszportu przekroczenie granicy



Mozna bylo rowniez dowiedziec sie troche o historii tego terenu, ktory orginalnie zamieszkiwalo kilka szczepow kanadyjskich Indian zwanych teraz czesto Pierwotnymi Narodami



Po krotkim postoju w Beaver Creek ruszylismy dalej wzdluz Alaska Highway, wokol ktorego teren robil sie coraz bardziej dramatyczny


    Kluane Lake

W tej przepieknej gorskiej scenerii umiescilo sie najwieksze jezioro calkowicie ulokowane w Yukonie zwane Kluane Lake



Jezioro to ciagnie sie na dlugosci 81 km, a Alaska Highway wiedzie praktycznie wzdluz jego calego zachodniego wybrzeza



Postanowilismy wiec zatrzymac sie nad nim na chwile, aby cos zjesc i rozgladnac sie dookola



Niestety jednak nie wytrzymalismy tam zbyt dlugo poniewaz mimo slonecznej pogody bylo stosunkowo zimno i akurat strasznie wialo



A surowy krajobraz swiadczyl, ze nie jest to najlepsze miejsce na wczasowanie, choc tamtejsze ryby maja podobno inne zdanie i jest ich tam zatrzesienie



Zachodnie brzegi jeziora sasiaduja z parkiem narodowym o tej samej nazwie czyli Kluane National Park and Reserve, ktorego krajobraz zdominowany jest przez wysokie gory i lodowce i zawiera on w sobie najwyzsza gore Kanady, Mount Logan siegajacy 5959 metrow npm



Nasza droga prowadzila jednak ciagle wzdluz jeziora, nad ktorym wkrotce zrobilismy sobie kolejny przystanek aby przyjrzec sie jakis strasznym dymom unoszacym sie nad woda



Poczatkowo wygladalo to jak pozar, ale kiedy podjechalismy blizej, okazalo sie ze to pyly unoszace sie nad wyschnieta czescia jeziora



Wkrotce tez zaslonily one nam cala widocznosc, a najgorsze ze nasza droga wiodla wlasnie wprost na nie



Oczywiscie nie widzac gdzie jedziemy musielismy solidnie zwolnic, ale na szczescie wkrotce pyly zaczely opadac



  A przed nami ukazala sie droga prowadzaca na most i na druga strone wyschnietej rzeki



A tak wlasnie wyglada to miejsce z lotu ptaka, gdzie jeszcze niedawno wpadaly wody rzeki zwanej Slims River, ktora w 80% zasilala Jezioro Kluane



Rzeka ta tworzyla sie przez topniejace lody lodowca Kaskawulsh Glacier, ktory jednak skurczyl sie tak bardzo, ze obecnie woda z niego splywa do innej rzeki, tak samo zreszta nazwanej Kaskawulsh River



Jednym slowem koryto Slims River jest juz calkiem wyschniete, a nagromadzona na jego dnie przyniesiona z lodowca ziemia, tworzy kleby pylu wirujacego w powietrzu przy wietrznej pogodzie



Po przedostaniu sie na druga strone, jeszcze przez jakis czas jechalismy wzdluz brzegu jeziora



Podziwiajac to niesamowite zjawisko jakiego bylismy swiadkami



Potem juz oddalilismy sie od jeziora i popedzilismy w przeciwna strone, a droga wiodla znowu przez szeroka doline



Co prawda skonczyla sie piekna gorska sceneria, ale za to udalo sie nam zaobserwowac innego typu atrakcje



A byl nia buszujacy gdzies wsrod wysokich traw piekny okaz czarnego niedzwiedzia, z ktorym raczej nie chcielibysmy sie spotkac oko w oko



Dlugie godziny jazdy urozmaicalo nam takze przez jakis czas zgadywanie czy jadacy przed nami karawan o bardzo podejrzanym przechyle, pokona wszystkie zakrety w lewo, czy tez zostanie na ktoryms z nich, ale na szczescie nic zlego sie nie stalo i razem dojechalismy w calosci do naszego kolejnego celu - Whitehorse

 
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 18 odwiedzający (47 wejścia) tutaj!