Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Male Antyle - Bonaire, Kralendijk |
|
|
Holenderskie Antyle
Bonaire

Kolejna wyspa jaka odwiedzilismy w dawnych Holenderskich Antylach byla Bonaire, ktora miala podobna historie i przeszla podobne losy jak pozostale wyspy ABC, a obecnie znana jest ze swoich plaz, rafy koralowej oraz ciekawej i bedacej pod ochrona przyrody

Poniewaz lezy ona bardzo blisko Curacao, wiec dotarlismy tam wczesnie rano i juz ponad jej brzegami moglismy podziwiac zlocisty wschod slonca

Wkrotce jednak potem wszystkie pomaranczowo-zolte poswiaty zniknely i ta w wiekszosci plaska wyspa ukazala sie nam dosc wyraznie, a ponad horyzont wystawala jedynie jej troche bardziej gorzysta polnocna czesc
Kralendijk

Kralendijk czyli port do ktorego przybilismy jest zarazem stolica Bonaire jak i najwiekszym miastem tej wyspy, a jego nazwa jest znieksztalceniem holenderskiej nazwy Koralendijk czyli rafa koralowa

Bonaire zostala zdobyta przez Holendrow w 1636 roku, a w 1639 zbudowano tam obronny Fort Oranje, wokol ktorego rozwinelo sie to miasto, ktore jednak dopiero w 1840 roku przyjelo obecna nazwe

Po rozpadzie Holenderskich Antyli, Bonaire jako gmina zamorska ciagle nalezy do Krolestwa Holandi, tyle ze nie jest czlonkiem Zjednoczonej Europy

Podstawa ekonomi wyspy jest turystyka, ktora rozwinala sie dzieki jej dogodnemu polozeniu poza zasiegiem tropikalnych huraganow, suchemu i cieplemu klimatowi i wspaniale zachowanej rafie koralowej

Jak zwykle przed zejsciem na lad mielismy mozliwosc przyjrzenia sie stolicy wyspy z gornego pokladu statku i od razu rzucala sie w oczy jej stosunkowo niska zabudowa, bo sposrod gaszcza zieleni wystawaly jedynie wieza kosciola i troche dalej polozonego meczetu

Mimo to, zwlaszcza w nadbrzeznej czesci miasta widoczne bylo ze i tam dominuje przepieknie kolorowa kolonialna holenderska architektura, ktora tak sie zachwycalismy na Curacao

Zastanawialismy sie tylko, czy w tym w sumie duzo mniejszym miasteczku znajdzie sie miejsce dla dodatkowych kilku tysiecy turystow, bo przed nami stal juz zaparkowany inny i duzo wiekszy od nas statek

Tak czy inaczej wkrotce ochoczo pomaszerowalismy na brzeg, gdzie na budce strazniczej wital nas kolorowy plakat

Troche zas dalej przechadzalo sie jakies ogromne i rozowe ptaszysko udajace flaminga, ktore zrodzilo sie z kartonow po jajkach

Zaraz przy porcie znajdowal sie tez glowny plac miasta zwany Plaza Wilhelmina, ktory pelny byl straganow z lokalnymi wyrobami, a na jego srodku znalezlismy jakis ciekawy obelisk

Obok placu biegla zas glowna ulica miasta zwana Kaya Grandi, ktora pelna byla mniejszych i wiekszych sklepow, restauracji i innych placowek uslugowo handlowych

Wygladala ona bardzo malowniczo, wiec z ochota nia ruszylismy, rozgladajac sie ciekawie dookola

Na szczescie patrzylismy tez przed siebie, bo mozna bylo zderzyc sie z kaktusem, choc tym razem byl on dosyc przyjazny i tylko reklamowal "jakiejsik" kaktusowe soki do picia

Po dalszym krotkim spacerze dotarlismy do chyba najpiekniejszego odcinka ulicy gdzie wprost nie moglismy oderwac wzroku od szalenie uroczych i bajecznie kolorowych kamieniczek

Na jednej z nich zauwazylismy mape wyspy, wiec ten najmadrzejszy z nas zrobil wyklad na temat co, gdzie i dlaczego, a jezeli nie to po co

Bez tej wiedzy mozna bylo bardzo latwo wpasc w paszcze krwiozerczych pirani przechadzajacych sie rowniez po miescie

A to juz widok z drugiej strony na te historyczne domy, pochodzace z konca XVIII i poczatku XIX wieku, kiedy to ludzie zamieszkiwali gorne pietra a na dole zostawiano miejsca na sklepy, co zreszta bardzo sie teraz przydalo

Do calej tej pieknej scenerii dochodzil od czasu do czasu obraz staromodnej ciuchci pedzacej po ulicy i proponujacej ten bardziej wygodny sposob zwiedzania miasta

W koncu i my wybralismy sie na wycieczke, ale troche dalsza i innym pojazdem, a pierwsze co nam sie rzucilo w oczy po wyjezdzie z centrum, to bardzo egzotycznie wygladajace ploty zrobione z zywych kaktusow, co w sumie bylo bardzo sprytnym rozwiazaniem, bo nie tylko byly nie do przekroczenia, ale jeszcze rosly ciagle do gory

Pierwszym przystankiem na naszej trasie po polnocnej czesci wyspy byla plaza zwana 1000 Steps Beach czyli plaza o 1000-cu schodach, do ktorej trzeba bylo zejsc z wysokich klifow

Schody wykute byly w wapiennych skalach ale na szczescie bylo ich tylko 64, wiec zdecydowalismy sie na zejscie na dol

Wkrotce tez rozpostarl sie przed nami wspanialy widok na biale piaski, o ktore lagodnie rozbijaly sie fale morskie

Po zejsciu na dol okazalo sie jednak, ze na plazy wiecej bylo polamanych i wyblaklych skal koralowych niz piasku

Nic jednak dziwnego, poniewaz w tym miejscu znajduje sie wspaniala rafa koralowa, do ktorej podziwiania zjezdzaja sie dziesiatki snorlklarzy i pletwonurkow

Mozna tam podobno rowniez spotkac sie z zolwiem lub manta, a czasami nawet z rekinami rafowymi

Na plywanie oczywiscie nie bylo czasu, a i na moczenie nog tez nie mielismy ochoty, bo chodzenie po koralowcach wcale nie nalezy do przyjemnosci

W zwiazku z tym wkrotce zaczelismy powrotna wspinaczke i dopiero wtedy zrozumielismy co mieli na mysli ci ktorzy to miejsce nazwali

Po przyjemnym dniu na plazy, strome podejscie bylo bowiem istna katorga i wydawalo sie ze schody nigdy sie nie skoncza i jest ich co najmniej tysiac

Dalsza nasza droga wiodla nad brzegami slonowodnej laguny zwanej Gotomeer, ktora jest podobno jednym z niewielu miejsc na swiecie gdzie znajduja sie gniazda flamingow

Poczatkowo jechalismy wzdluz jej waskiej odnogi ciagnacej sie od strony morza, ktora potem rozszerzala sie na pokaznej wielkosci jezioro

Udalo sie nam takze wypatrzec kilka brodzacych po plytkiej wodzie rozowych flamingow, szukajacych w niej pozywienia

Juz wielokrotnie widzielismy te niesamowite ptaki, ale ciagle zachwycaly one nas swoim kolorem i wdziekiem

Na ladzie natomiast moglismy zachwycac sie troche mniej egzotycznymi kozami, ale za to lepiej przystosowanymi do kazdych warunkow zycia, ktore nie dosc ze jedza wszystko to i wejsc moga wszedzie

Chociaz moze raczej nie wspinaja sie na kaktusy, ktorym rowniez niewiele potrzba do szczescia i przezyja tam gdzie niejedna roslina zginie, a ploty z nich rzeczywiscie sa wysmienite

Po spotkaniu z pustynna sceneria wyspy wrocilismy na chwile do cywilizacji zatrzymujac sie przy katolickim kosciele w malej miejscowosci Rincon, zalozonej jeszcze przez Hiszpanow w XVI wieku, ktorzy chronili sie w glebi wyspy przed napadami piratow

Kosciol ten zadedykowany jest Sw Louisowi Bertrandowi, hiszpanskiemu swietemu z kosciola dominikanskiego, ktory zostal kanonizowany w 1691 roku przez papieza Clementa X

Urodzony w Hiszpani, w 1562 roku wyjechal on jako misjonarz na teren obecnej Kolumbi, gdzie przebywal do 1569 prowadzac prace misyjna wsrod Indian, tam tez otrzymal przydomek Apostola Indian, poniewaz bronil ich przed kolonizatorami

Poniewaz Bonaire jest nieduza wyspa liczaca niewiele ponad 20 tys mieszkancow, wiec ten skromny, ale sympatyczny kosciol sw Louisa Bertranda w Rincon nalezy do diecezji koscielnej w Willemstad na Curacao

Po naszej krotkiej tam wizycie wrocilismy zowu na lono natury czyli kaktusow, ktore byly nieodlacznym elementem krajobrazu wyspy, choc w oddali udalo sie nam tez zauwazyc snieznobiale sylwetki wiatrakow swiadczace, ze rozwoju cywilizacji nie da sie juz zahamowac

O wszedobylnej obecnosci ludzkiej swiadczyl tez inny obrazek jaki udalo sie nam uchwycic, a mianowicie szereg stojacych zaglowozow, czyli takich innych bojerow, ale na kolach

Na koniec dotarlismy do miejsca zwanego Seru Largu czyli Wielkie Wzgorze, ktore jest jednym z najwyzszych wzniesien na wyspie

Na jego szczycie znajduje sie bialy krzyz, na ktorego postumencie wypisane sa slowa Kristu Ayera Awe Sempre czyli Chrystus Wczoraj Dzisiaj i Zawsze

Caly zas taras wokol krzyza jest wspanialym punktem widokowym z ktorego rozposcierala sie szeroka panorama poludniowej czesci Bonaire i widoczna byla stamtad takze mala wysepka zwama Little Bonaire, wokol ktorej podobno rafa koralowa jest najpiekniejsza

Natomiast patrzac troche bardziej w strone Kralendijk, w duzym zblizeniu widac bylo cale miasto zanurzone w morzu zieleni, a takze gorujace nad nim dwie sylwetki poteznych statkow

I to w zasadzie byl ostatni punkt naszej wycieczki, wiec wkrotce nie pozostalo nam nic innego jak zapakowac sie do naszej taksowki i wracac do portu

Po polgodzinnej jezdzie znalezlismy sie znowu w Kralendijk i przed malym muzeum, ktore niestety bylo akurat zamkniete

Ruszylismy wiec znowu na glowna ulice, a poniewaz upal byl solidny, wiec schronilismy sie pod kolorowe podcienia dosc powaznych rozmiarow lodzialni

Bylo tam gdzie przysiasc i troche sie orzezwic, wiec skorzystalismy z tej chwili odpoczynku

Wkrotce jednak potem podazylismy dalej i po przejsciu w poprzek kolorowego zespolu handlowego wydostalismy sie na jego portowa strone

I to w miejscu gdzie znajdowaly sie liny ktorymi przymocowany do nabrzeza byl nasz statek

Wzdluz brzegu wiodla kolejna bardzo popularna wsrod turystow uliczka, rownolegla do tej glownej, a zwana Kaya J.N.E. Craane

Postanowilismy wiec i my przespacerowac sie tym nadmorskim bulwarem, z ktorego rozposcieral sie piekny widok na morze, mieniace sie wieloma odcieniami blekitu

Dodatkowa jego ozdoba byly kolyszace sie na wodzie eleganckie jachty, swiadczace ze miejsce to jest rowniez popularne wsrod moznych tego swiata

Co prawda wiekszosc brzegu pokryta byla kamienna rafa, ale udalo sie nam jakos znalezc i troche piasku

Na ta mala plaze mozna bylo zejsc po kamiennych schodkach, a nawet przysiasc na nich na chwile i pomoczyc schodzone nogi

Po naszym calodziennym lazeniu ten krotki odpoczynek bardzo nam dobrze zrobil na rozgrzane organizmy

Mozna bylo rowniez popatrzec z zazdroscia na pobliskie jachty, ktorych dosc duza ilosc odpoczywala przy bojkach

W sumie jednak nie bylo czego zazdroscic, bo nasza lodka byla duzo wieksza i mogla nas zawiezc w tereny gdzie zadna z tych zaglowek nie odwazyla sie poplynac

Co prawda przebila nas pod tym wzgledem wspaniala czerwona lodz podwodna ktora mogla podbijac glebiny morskie, no ale przeciez wszystkiego miec nie mozna

Nasza krotka sielanke zakonczyl przyplyw, ktory powoli coraz bardziej zaganial nas w strone brzegu

Po chwili wiec ruszylismy w powrotna droge w kierunku statku

Wkrotce potem dotarlismy znowu do tej najbardziej przez turystow obleganej czesci promenady, gdzie oprocz sklepow znajdowalo wiele restauracji, kawiarenek i barow

Nas rowniez skusil jeden z nich, glownie ze wzgledu na swoje widowiskowe polozenie nad woda

Przyjemnie rowniez bylo wygodnie usiasc w cieniu i ochlodzic sie zimnym piwem podawanym w specjalnych wiadereczkach z lodem

No ale co dobre zwykle szybko sie konczy, wiec ani sie nie spostrzglismy jak nadszedl czas powrotu na statek

Wydawalo sie ze to wcale nie bylo tak daleko, ale od tych bialych zagielkow pod ktorymi siedzielismy zebralo sie ponad kilometr drogi

W koncu jednak dotarlismy na betonowe molo prowadzace do kei przy ktorej przycumowany byl nasz statek

Ciagle jednak spogladalismy wstecz, zeby utrwalic sobie w pamieci to kolejne piekne miejsce, do ktorego mielismy okazje zawitac

Oczywiscie jeszcze ladniej to wszystko wygladalo z gornego pokladu, gdzie wkrotce sie znalezlismy

Tym razem wiec z wysokosci i w pelnym sloncu moglismy podziwiac nie tylko to malownicze miasteczko, ale i przepiekny koloryt morza otaczajacego wyspe

A to w zblizeniu miejsce gdzie pod tymi zagielkami zatrzymalismy sie na piwie

Natomiast patrzac ponad miastem widoczne bylo dosyc duze wzniesienie, na ktorym zauwazylismy jakas samotna biala budowle

Okazalo sie ze byl to punkt widokowy z krzyzem, z ktorego podziwialismy cala okolice

I jeszcze jedno spojrzenie na ta najbardziej kolorowa czesc miasta

Gdzie oprocz kolorowego centrum wyroznial sie bialy hotel zajmujacy dosc duza czesc nabrzeza

Patrzac zas jeszcze bardziej na prawo odkrylismy sliczne osiedle niewielkich, ale bardzo malowniczych domkow oraz gorujaca nad nimi wieze lotnicza

Po odbiciu od brzegu przesuwalismy sie powoli wzdluz dalszej czesci miasta przeplywajac kolo starego fortu

Minelismy tez ciagla przycumowana piekna Aide, drugi statek ktory wizytowal Bonaire w tym samym czasie

Wkrotce tez zostawilismy takze za soba Little Bonaire, mala wyspe z otaczajaca ja wspaniala rafa koralowa

A na koniec przeplynelismy obok ogromnych pol solnych gdzie w procesie odparowywania wody morskiej produkowana jest sol, ktora po zebraniu i umyciu przechowywana jest w kilkunasto metrowych kopcach i ktore byly ostatnim obrazkiem z Bonaire jaki zobaczylismy
|
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 45 odwiedzający (108 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|
|
|
|