Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Karaiby - St Martin
Ostatnim punktem na trasie naszej podrozy byla karaibska wyspa St Martin, bedaca najmniejszym terytorium ladowym (87 km kwadratowych), podzielonym miedzy dwa panstwa
Wyspa ta odkryta zostala przez Krzysztofa Kolumba w 1493 roku i do polowy XVII wieku rzadzili tam Hiszpanie, a po ich wycofaniu stala sie spornym terytorium miedzy Holendrami i Francuzami, az w koncu w 1648 roku podzielili ja miedzy soba, a granica miedzy nimi jest jedyna ladowa granica miedzy tymi dwoma panstwami
Doplywalismy tam wczesnym rankiem, a witaly nas gole i wysuszone pagorki tej wyzynno-gorzystej wyspy, ktorej chyba najwiekszym atrybutem jest bardzo dobrze rozwinieta linia brzegowa z wieloma zatokami i polwyspami, a takze duza ilosc jezior kompensujacych brak rzek na jej terenie
Naszym docelowym portem byl Philipsburg bedacy stolica znajdujacej sie na poludniu holenderskiej czesci zwanej przez Holendrow Sint Maarten
Philipsburg zostal zalozony w 1763 roku przez Johna Philipsa, szkockiego kapitana Holenderskiej marynarki wojennej, a osada ta przyjela jego imie i wkrotce stala sie centrum miedzynarodowego handlu
Wychodzac na brzeg wlasciwie nie za bardzo wiedzielismy co chcemy tam zobaczyc, ale na szczescie na takich jak my czatowaly wycieczkowe mikrobusy oferujace objazd po wyspie, wiec nie zastanawiajac sie zbyt dlugo postanowilismy skorzystac z jednej z ofert, zadowoleni ze bedziemy mogli zobaczyc oba kraje
Podzial ich laczyl sie z ciekawa legenda, mowiaca ze granica miedzy nimi ustalona zostala na podstawie zakladu pijanego Francuza i pijanego Holendra, ktorzy mieli isc wzdluz brzegow w odwrotnych kierunkach i po kolejnym spotkaniu kazdemu z nich przyslugiwalo tyle gruntu ile przeszedl, i jak widac Francuz byl lepszym wedrowcem zagarniajac troche wieksza czesc wyspy zajmujaca obszar 53 km kwadratowych przy holenderskiej czesci majacej jedynie 34
Po opuszczeniu Philipsburga skierowalismy sie na polnoc zachodnia strona wyspy i po niecalej pol godzinie jazdy i przekroczeniu granicy dotarlismy do miejsca naszego pierwszego postoju
Byla nim przepiekna plaza znajdujaca sie nad szeroka zatoka Orient Bay i zwana tak samo, a wiec La Playa Orient Bay
Co prawda teren ten do 1985 roku nie byl zagospodarowany, ale obecnie jest to najbardziej popularna plaza na wyspie, ktorej poludniowa czesc jest rajem dla nudystow
Powstaje tam coraz wiecej osrodkow wypoczynkowych i trudno sie temu dziwic patrzac na ta dluga i szeroka plaze pokryta przepieknym bialutkim piaskiem
Z kolei po niesamowicie blekitnym kolorze wody widac bylo, ze plycizna ciagnela sie dosc daleko w morze, zapewniajac bezpieczna kapiel
Na piasku czekaly rowniez rzedy lezakow przygotowanych dla ewentualnych plazowiczow, ktorych ze wzgledu na wczesna godzine jeszcze nie bylo zbyt wielu, choc powoli zaczelo sie ich schodzic coraz wiecej
Niestety my musielismy sobie odpuscic ta przyjemnosc, bo wkrotce trzeba bylo zbierac sie do dalszej drogi
Kolejnym punktem naszego programu byla stolica francuskiej czesci wyspy Marigot, rowniez polozona nad lazurowymi wodami Atlantyku, ale juz po zachodniej stronie
Miasteczko to rozwinelo sie z malej osady rybackiej polozonej na mokradlach, a stolica zostalo ono podczas rzadow krola francuskiego Ludwika XVI w drugiej polowie XVIII wieku
W tym okresie zostal takze zbudowany Fort St Louis gorujacy na wzgorzu nad miastem, ktory jest obecnie najwazniejszym tamtejszym zabytkiem, ale niestety nie mielismy wystarczajaco duzo czasu zeby sie na niego wspiac
Moglismy jedynie przygladnac sie blizej kolorowym straganom porozkladanym wzdluz nabrzeza, gdzie znalezc mozna bylo mnostwo roznorodnych pamiatek
Jezeli zas chodzi o troche bardziej luksusowe zakupy, to dla tych elegantszych sklepow wystawiony byl tam caly ogromny kompleks handlowy zwany West Indies Mall, bedacy sam w sobie wspanialym arcydzielem sztuki
Rownie imponujacy bylo wnetrze tego centrum zawierajace sklepy odziezowe, bizuteryjne czy tez kosmetyczne znanych renomowanych firm swiatowych, a takze ekskluzywne restauracje i bary
Oczywiscie nie zatrzymalismy sie tam dlugo, ale i tak wsrod ezotycznych palm zauwazylismy rowniez piekne kwitnace kaktusy
Po wyjsciu z tego wspanialego shoppingu znalezlismy sie znowu na nabrzezu, na wprost ogromnego akwenu wodnego, gdzie znajdowal sie port jachtowy
Miejsce dla siebie znalazly tam nie tylko male zaglowki, ale rowniez wieksze katamarany oraz jachty motorowe dosc solidnych rozmiarow
Natomiast samo miasteczko bylo przecietnej urody, choc dosyc schludne no i oczywiscie pelne turystow
Niewielkie budynki pamietaly jeszcze kolonialne czasy, na co wskazywala ich charakterystyczna architektura
Jak sie tez dowiedzielismy francuska czesc wyspy slynie glownie ze swojej kuchni i wspanialych wypiekow, sklepow i marketow sprzedajacych modne wyroby odziezowe oraz plaz dla nudystow
Po opuszczeniu Marigot objechalismy ogromna lagune zajmujaca wielka czesc zachodniej czesci wyspy i po kolejnym przekroczeniu granicy dotarlismy do chyba najslawniejszego miejsca w St Martin, ktorym byla niewielka plaza znajdujaca sie przy holenderskim lotnisku Princess Juliana International Airport
Ta znana na calym swiecie plaza zwana Maho Beach zajmuje wlasciwie niewielki pasek ladu liczac jedynie ok 200 metrow dlugosci i 20 szerokosci
Jest ona jednak bardzo popularna wsrod turystow nie tylko ze wzgledu na wspanialy bielutki piasek, ale przede wszystkim na swoja bliskosc do lotniska, dzieki czemu mozna z bardzo bliska obserwowac startujace i ladujace samoloty bedac na przedluzeniu ich drogi
Poniewaz od poczatku jego jedynego pasu startowego dzieli ja tylko waska dwupasmowa droga, wiec samoloty te przelatuja nad plaza na wysokosci kilkunastu metrow
Stanowi to ogromna atrakcje turystyczna, ktora jest nie tylko obserwacja samolotow, ale takze znalezienie sie w zasiegu silnego wiatru powstalego z silnikow odrzutowcow, co jednak moze byc bardzo niebezpieczne i spowodowac powazne urazy nie tylko sluchu, ale i uszkodzenia ciala
Zwykle w takich momentach entuzjaci tego typu atrakcji trzymaja sie plotu, ale niestety poniewaz podczas jednego ze startow duzego odrzutowca zdarzyl sie nawet wypadek smiertelny, wiec lokalne wladze ostrzegaja przed taka ewentualnoscia i nawet zbudowano tam dodatkowy parkan
Osobiscie ogladalismy kiedys program na ten temat, w ktorym zaliczono to lotnisko do jednych z najniebezpieczniejszych na swiecie, ale niestety podczas naszego tam pobytu nie startowal zaden ogromny odrzutowiec
Mielismy jednak mozliwosc podziwiania kilku ladujacych samolotow i wrazenie jest rzeczywiscie ogromne, a halas tak wielki, ze podobno mozna nawet stracic sluch jak sie to za czesto oglada
W sumie jednak wcale to nie przeszkadzalo uzytkownikom plazy, czemu trudno sie dziwic, poniewaz mimo ze niewielka, to byla ona jedna z ladniejszych jakie widzielismy
A niesamowity kolor wody mogl wprowadzic w zachwyt nawet najwiekszego malkontenta
Oczywiscie kapiel tam rowniez nie wchodzila w gre, wiec zamiast prazyc sie na sloncu wkrotce skierowalismy sie do pobliskiego baru
Bar ten zwal sie Sunset Bar and Grill i byl popularny nie tylko ze wzgledu na bliskosc lotniska i atrakcji z tym zwiazanych, ale takze na oferowane tam posilki oraz wspaniale zagospodarowane otoczenie
Podobno byl nawet kiedys uznany za najlepszy plazowy bar na wyspie, zwlaszcza ze odbywa sie tam rowniez wiele ciekawych imprez jak codzienne wyscigi krabow na plazy, wieczorne wystepy lokalnych muzykow, czy tez promocje darmowych drinkow dla pan, nawet tych nie bedacych "toples"
Jednym slowem jest tam bardzo wesolo i przyjemnie, ale my moglismy jedynie uraczyc sie lokalnym piwem, bo jak zwykle czas nas gonil
Na nastepny przystanek podjechalismy na wzgorze Cole Bay Hill, gdzie znajdowal sie punkt widokowy Bell's Lookout, nazwany tak od Charlesa Bella, ktorego pomnik znajdowal sie na szczycie, ale nigdzie nie moglismy znalezc informacji kim on tak wlasciwie byl
Tak czy inaczej widok stamtad byl wspanialy zwlaszcza w kierunku ogromnej laguny Simpson Bay Lagoon, ktora zajmowala wiekszosc poludniowo-zachodniej czesci wyspy
Jest ona jedna z najwiekszych wewnetrznych lagun w calych Zachodnich Indiach i posiada dostep do morza zarowno na poludniu od strony holenderskiej, laczac sie kanalem z Simpson Bay jak i na polnocy niedaleko Marigot, a przez jej srodek biegnie granica miedzy tymi dwoma panstwami
Patrzac zas w przeciwnym kierunku, widoczna byla niewielka Cay Bay, wokol ktorej dopiero ostatnio zaczely powstawac osrodki wczasowe, ktore pewnie wkrotce zajma ten caly niezabudowany jeszcze teren
Poniewaz punkt widokowy byl takze ostatnim punktem programu naszej wycieczki, wiec wkrotce potem wrocilismy z powrotem, ale nie do portu tylko do miasta, ktore rowniez chcielismy zwiedzic
Po krotkiej jezdzie jego ulicami dotarlismy do centralnego punktu Philipsburga jakim byl zabytkowy budynek sadu, ktorego ozdoba jest wieza zegarowa z 25-ma dzwonami, a takze ananas umieszczony na jej szczycie, bedacy klasycznym karaibskim znakiem goscinnego powitania
Ta stara drewniana budowla z 1793 roku znajdujaca sie na koncu krotkiej alei palmowej prowadzacej prosto znad morza, zbudowana zostala jako rezydencja kapitana Philipsa, od ktorego miasto wzielo swoja nazwe, a po roznych przebudowach na przestrzeni lat, dom ten byl rowniez siedziba strazy pozarnej i poczty, a nawet sluzyl jako wiezienie
Deptak z niego prowadzacy konczyl sie drewnianym pomostem zwanym Captain Hodge Wharf, przy ktorym znajdowala sie przystan dla lodek wycieczkowych oraz nowoczesny choc tradycyjnie wygladajacy budynek centrum turystycznego
Pieknie widoczna byla z niego tamtejsza miejska plaza, ozdobiona dziesiatkami niebiesko - czerwonych parasoli
Turkusowa woda i zielone palmy na brzegu dodawaly jeszcze wiecej malowniczosci temu uroczemu miejscu
Na pomoscie znalezlismy rowniez stare dzialo i tablice upamietniajaca tamtejszych zolnierzy poleglych poodczas drugiej wojny swiatowej
Po przeciwnej zas stronie, do turystycznego centrum zawierajacego w sobie ogromny sklep z pamiatkami i roznego rodzaju towarami bezclowymi zapraszal znany juz nam z innych wysp karaibskich, Kapitan Morgan
Wejsc tam rowniez mozna bylo z promenady nadmorskiej ciagnacej sie wzdluz calej plazy, a tym samym i wzdluz calego miasta, ktore sklada sie praktycznie z takich czterech ulic i kilku niewielkich przecznic
Philipsburg lezy bowiem na waskim pasmie ladu znajdujacym sie pomiedzy zatoka Great Bay a jeziorem zwanym Great Salt Pond, ale mimo swoich niewielkich rozmiarow miasto to jest komercjalnym centrum holenderskiej czesci wyspy
Rozwinelo sie ono takze w glowny osrodek turtystyczny, a wszystko dzieki temu, ze dosc wczesnie wprowdzono tam handel bezclowy, przyciagajac tym ogromne rzesze przyjezdnych, ktorzy rowniez chetnie korzystaja z tamtejszego kasyna
Dla nas jednak jego najwieksza atrakcja byla urocza zabudowa miasta, ktore zachwycalo pieknym kolorytem swoich schludnie i bardzo czysto utrzymanych uliczek i wielobarwnych wystaw sklepowych
Mimo swoich niewielkich rozmiarow Philipsburg posiada takze kilka kosciolow, a my podczas swojej wedrowki jego ulicami trafilismy na jeden z nich
Byl to pierwszy na wyspie kosciol metodystow zbudowany w 1851 roku, wyrozniajacy sie gankowym wejsciem, gotyckimi oknami na pietrze oraz mala wieza dzwonnicza na frontowej czesci dachu
Wnetrze rowniez bylo bardzo skromnie urzadzone, ale za to bardzo przytulne i relaksujace, glownie dzieki jasnym i pomalowanym na pastelowo scianom
Po naszym krotkim spacerze po tym naprawde uroczym miasteczku wrocilismy z powrotem pod centralny punkt plazy, gdzie w brukowana nawierzchnie promenady wkomponowana byla mapa calej wyspy
Dalsza czesc promenady wiodaca w strone portu, byla chyba jej najladniejsza czescia, dzieki ciagnacym sie wzdluz niej stosunkowo bogatym budynkom, rowniez zawierajacych wiele bezclowych placowek handlowych, wsrod ktorych dominowaly sklepy jubilerskie i alkoholowe
Urocza zas plaza na ich froncie dodawala tej calej pieknej scenerii relaksujacej atmosfery
Po jej wschodniej stronie plaze ta ograniczalo wysokie wzgorze, u ktorego stop ulokowal sie port jachtowy widoczny w oddali
A caly ten malowniczy obrazek zapadl nam gleboko w pamieci, poniewaz byl to juz ostatni tak piekny widok na trasie naszej wspanialej wycieczki
Gdzies tamtedy wiodla tez droga do portu duzych statkow pasazerskich, ktore widoczne byly na horyzoncie
Wsrod kilku stacjonujacych tam jednostek plywajacych wyroznialy sie dwa wycieczkowe kolosy, ale w zblizeniu rozpoznac rowniez mozna bylo pare innych wspanialych lodzi
Wkrotce tez moglismy im sie przygladnac z bliska, bo nieuchronnie nadszedl czas powrotu do portu, gdzie podwiozl nas kursowy autobus
Od wejscia na jego teren czekal na nas jednak jeszcze dosc dlugi spacer urozmaicony kolejnymi placowkami handlowymi kuszacymi na dokonanie ostatnich zakupow
Oprocz niewielkich straganow powstal tam rowniez duzy kompleks sklepowy zachecajacy swoimi bezclowymi cenami i prawdopodobnie mozna by tam bylo spedzic duzo czasu, ale my juz go niestety nie mielismy
I jescze jeden historycznie wygladajacy budynek, gdzie handlowano wspaniala bizuteria szumnie nazwany Diamonds International, ktory jednak obeszlismy wielkim kolem
Kawalek dalej przycumowana byla wspaniala lodz o nazwie Alfa Nero, bedaca jednym z najwiekszych prywatnych zmotoryzowanych jachtow o dlugosci 82 metrow, a zbudowanym w 2007 i odnowionym w 2013 roku, ktory podobno jest wlasnoscia jednego z rosyjskich bilionerow Andreja Gurjewa
Po drugiej stronie portu zauwazylismy z kolei jakis piekny czteromasztowy zaglowiec wycieczkowy, ktorego nazwy nie zdolalismy niestety odczytac
Tuz za nim stal troche wiekszy od naszego "Veendama" - "Carnival Fascination" z ukrywajacym sie za nim jakims kolejnym statkiem, ktorego rowniez nie udalo sie nam rozszyfrowac, ale za to przycumowany tu obok nas "Wind Surf" okazal sie najwiekszym, luksusowym, zmotoryzowanym zaglowcem na swiecie siegajacym 187 metrow dlugosci i majacym tonaz 14,745 grt
Jednym slowem nie najgorsze mielismy towarzystwo, ale niestety ze wzgledu na daleka przed nami droge, opuscilismy je jako pierwsi
Z rozrzewnieniem tylko spogladalismy wstecz, bo ten piekny zakatek, ktory zostawialismy za soba byl juz ostatnim portem na trasie naszej niezapomnianej podrozy
Podrozy, ktora choc wcale nie taka krotka, to jakos strasznie szybko nam przeleciala i tylko ogromna ilosc zdjec swiadczyla ile wspanialych i egzotycznych miejsc w tym czasie zwiedzilismy
No coz, wczesniej czy pozniej wszystko sie musi skonczyc, wiec trzeba bylo ruszac w droge powrotna zostawiajac za soba tylko spieniony kilwater na blekitnych wodach bezkresnego oceanu
Na niebie natomiast ciagnela sie za nami jeszcze dluzszy czas wstega sklebionych chmur jakby celowo znaczac droge, ktora plynelismy
Po nastepnych wypoczynkowych dwoch dniach w morzu, na trzeci dzien o wczesnym poranku wplynelismy do znanego juz nam dobrze portu w Fort Lauderdale
Co prawda slonce dopiero wschodzilo na niebie, ale mimo wczesnej pory musielismy szybko zbierac sie do opuszczenia statku, bo za kilka godzin czekala na nas pierwsza czesc powrotnego lotu
Wkrotce wiec znalezlismy sie na lotnisku, skad jednym z tych niewielkich samolotow udawalismy sie do Houston, gdzie czekala nas przesiadka na samolot do Sydney
Poniewaz dzien byl pogodny, wiec moglismy obserwowac wspaniale widoki roztaczajace sie pod nami, ktore poczatkowo obrazowaly okolice Fort Lauderdale
Z tego punktu widzenia wprost niesamowicie wygladaly przepieknie polozone nad wodnymi kanalami dzielnice tego miasta
Po dalszej chwili lotu wiodacego na polnocny zachod dostalismy sie nad srodkowa czesc polwyspu, na ktorym lezy Floryda, a tam z kolei pelno bylo pol uprawnych podzielonych na nieprawdopodobnie rowne prostokaty i kwadraty
Po kolejnych kilkunastu minutach dotarlismy na druga czesc Florydy w okolicach miasta Bradenton ulokowanego nad rzeka Manatee River i na poludnie od Tampy
Rowniez tam powstaly przepieknie wygladajace z gory osiedla mieszkaniowe wybudowane nad woda
Chwile potem znalezlism sie juz przy wybrzezu Zatoki Meksykanskiej, ktorej lazurowy kolor wody i biale plaze sprawialy bardzo tropikalne wrazenie
Potem przez pewien czas lecielismy nad zatoka i dopiero okolo poltorej godziny pozniej dolecielismy do ladu, a szczegolowiej mowiac do Luizjany, gdzie Archafalaya River wlewala swoje brazowe wody do morza
Jakies 40 minut pozniej zjawilismy sie juz w okolicach Houston, a ogromne autostrady swiadczyly ze zblizamy sie do wielkiego miasta
W jego obrebie wypatrzylismy rowniez przepiekne dzielnice mieszkaniowe poprzedzielane zielonymi lakami ciagnace sie jak daleko okiem siegnac
Udalo sie nam rowniez sfotografowac jeden z piekniejszych zakatkow jakie widzielismy z gory, gdzie cale osiedle ulokowane bylo nad brzegami sztucznej laguny, a kazdy z tamtejszych domkow mial dostep do wody
Rzeczywiscie piekne to byly widoki, ale szybko sie skonczyly, a poniewaz nasz odlot z Houston nastepowal w godzinach nocnych, wiec do powrotu do Sydney tym wspanialym Dreamlinerem, nic juz nie widzielismy, ale nie mielismy powodow do narzekan, poniewaz wszystko co zobaczylismy podczas naszej 50-cio dniowej wycieczki wielokrotnie wynagrodzilo nam ten powrot w ciemnosciach
|
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 60 odwiedzający (64 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|
|
|
|