alek-ewa3
  Male Antyle - St. Vincent, Kingstown
 


St. Vincent



Kolejnym celem na naszej trasie bylo wyspiarskie panstwo Saint Vincent i Grenadyny, nalezace rowniez do archipelagu Malych Antyli



Ta poludniowa czesc Malych Antyli oddzielajaca Morze Karaibskie od Atlantyku zwana jest Wyspami Nawietrznymi czyli po angielsku Windward Island i zawieraja w sobie wiele niezaleznych krajow



St Vincent i Grenadyny procz swojej najwiekszej wyspy St Vincent, obejmuje takze polozona na poludnie od niej polnocna czesc archipelagu Grenadyny, reszta ktorego nalezy do innego panstwa - Grenady



Wyspa St Vincent swoja nowozytna historia siega rowniez czasow Kolumba, ale zostala dosc pozno skolonizowana, a jej przeszlosc wiaze sie glownie z imperium brytyjskim, choc nie obylo sie bez obecnosci tam i Francuzow


    Kingstown

Kraj ten uzyskal pelna niepodleglosc dopiero w 1979 roku, aczkolwiek jako czlonek Wspolnoty Brytyjskiej ciagle zwiazany jest z Wielka Brytania i za swoja glowe panstwa uznaje tak zreszta jak i Australia krolowa brytyjska, czyli na dzien dzisiejszy Elzbiete II




Stolica kraju jest Kingstown, miasto lezace na poludniowym wybrzezu wyspy St Vincent a zalozone w 1722 roku przez francuskich osadnikow, choc obecna nazwe nadali mu Brytyjczycy 41 lat pozniej



Lezy ono w szerokiej zatoce rowniez nazwanej Kingstown i otoczone jest zielonymi pagorkami, na zbocza ktorych powoli wspinaja sie dalsze dzielnice miasta



Kingstown jest najliczniejszym miastem kraju, glownym jego portem, a takze waznym osrodkiem przemyslu rolniczego oraz ruchu turystycznego




Przyplywa tam zwlasza ogromna ilosc statkow wycieczkowych, a promy zapewniaja polaczenie wodne z innymi wyspami archipelagu



Zameldowalismy sie tam wczesnym porankiem i juz kolo osmej rano bylismy w stanie zejsc na lad



Zapowiadal sie przyjemny dzien, choc bylo troche pochmurno, co jednak bardzo nam odpowiadalo, bo w tropikalnym klimacie nawet bez slonca jest wystarczajaco cieplo, a przynajmniej nie wypala ono w glowie dziury 



Juz na kei znalezlismy powitalne plakaty, z ktorych jeden reklamowal wspaniala tamtejsza przyrode oraz wiele bardzo widowiskowych miejsc godnych odwiedzenia



Natomiast drugi przedstawial bogata i bardzo kolorowa kulture mieszkancow wyspy, z ktorych ogromna ilosc miala afrykanskie korzenie, jako ze ich przodkowie przywiezieni tam zostali jako niewolnicy, tak samo zreszta jak i na inne karaibskie wyspy



Zacheceni plakatami wybralismy sie od razu na przejazdzke do kilku ciekawszych miejsc, a pierwszym przystankiem byl punkt widokowy znajdujacy sie przy glownej drodze, biegnacej wzdluz wybrzeza a zwanej Leeward Highway



Widoczna byla stamtad piekna panorama miasta Barrouallie, malowniczo rozlozonego nad morzem, ktore bylo pierwsza osada europejska na wyspie zalozona przez Francuzow w 1719 roku, i w pewnym okresie czasu bedaca tez jej stolica



Od strony ladu miasto odgrodzone bylo wysokimi wzgorzami, podobno chroniacych je od wybuchow wulkanow, z ktorych najwyzszy zwany La Soufriere, bedacy rowniez najwyzsza gora kraju (1220 m npm), jest ciagle aktywny, a jego ostatnia erupcja nastapila w 1979 roku 



To dogodne polozenie nie chroni jednak miasta od poteznych huraganow, ktore nawiedzaja te tereny, jako ze St Vincent lezy na trasie zwanej Hurricane Alley, ktoredy regularnie przechodza sztormy znad Atlantyku



Najbardziej dewastujacym z nich byl huragan w 1898 roku, ktory zniszczyl wiekszosc domow w Barrouallie, ale na szczescie miasto jakos odrodzilo sie po tej strasznej katastrofie



A to mapka obrazujace Hurricane Alley, czyli droge tych poteznych sztormow ktore tworza sie na cieplych wodach Atlantyku na obszarze od zachodniego wybrzeza Polnocnej Afryki az po Karaiby i poludniowo-wschodnie wybrzeze Polnocnej Ameryki



Kolejnym miejscem ktore zwizytowalismy byl tzw Wallilabou Heritage Park, gdzie kiedys znajdowala sie plantacja trzciny cukrowej



Teren ten ze wzgledu na swoje polozenie w niecce pomiedzy gorami posiada swoj wlasny specyficzny mikroklimat i porasta go wspaniala tropikalna roslinnosc



Pomiedzy soczyscie zielonymi krzewami porobione sa kamienne sciezki, ktorymi mozna swobodnie spacerowac po parku



Jedna z nich prowadzi do jego najnizszego punktu, gdzie znajduje sie niewielki wodospad, zasilajacy male bajorko rozlewajace sie u jego stop



Woda z niego odplywa potem kamiennym tunelem zbudowanym w starej scianie pamietajacej jeszcze czasy kolonialne



Sciana ta z drugiej strony jest wspanialym przykladem jak przyroda powoli odbiera sobie to jej zostalo zabrane



I tak szczerze mowiac to gdyby nie reka ludzka kontrolujaca tamten teren, to pewnie wkrotce wygladalby on jak jedna wielka i niedostepna dzungla



Dla wygody zwiedzajacych park turystow zbudowana zostala tez mala altanka, gdzie mozna na chwile przysiasc w tej oazie zieleni i spokoju



Natomiast drewniany mostek pozwala na przekroczenie malej rzeczki plynacej przez park, ktora swoim szumem dodawala mu sielankowego nastroju



Wsrod wielu gatunkow tropikalnej roslinnosci uwage nasza przyciagnely piekne czerwone kwiaty wyrastajace z krzewow o wielkich lisciach popularnie zwanych Red Ginger, pochodzacych z rodziny imbirowatych



Znalezlismy tam rowniez najwiekszy gatunek trawy, czyli bambusy, ktorych gesta sciana jest wprost nie do przwejscia



Natomiast z loklanych zwierzat udalo sie nam tylko wypatrzec tego potwora, ktory przechadzal sie po scianie restauracji znajdujacej sie przy parku



W poblizu parku znajduje sie niewielka zatoka o tej samej nazwie Wallilabou Bay slawna z tego, ze byly tam krecone sceny z serii filmowej Piraci z Karaibow, a glownie pierwszy odcinek: Klatwa Czarnej Perly



Usytuowane tam zostalo glowne pirackie miasto Port Royal, ktore tak naprawde kiedys znajdowalo sie na Jamajce, bedac w pewnym okresie czasu najwiekszym miastem na Karaibach, ale niestety zostalo ono kompletnie zniszczone przez trzesienie ziemi w 1692 roku



Widoczny przy wejsciu do zatoki kamienny luk jest natomiast jednym z najbardziej charakterystycznych elementow w nakreconym filmie



Tak naprawde jednak na brzegu znajduje sie jedynie ukryty w gaszczu zieleni hotel z restauracja, sklep i urzad celny dla przyplywajacych tu zagranicznych jachtow, ale jego malownicze polozenie wsrod porosnietych lasem pogorkow stanowilo wspaniala lokalizacje dla filmu o piratach



Oczywiscie podczas jego krecenia wszystko wygladalo troche inaczej, bo i hotel przybral wtedy wyglad odpowiadajacy tamtym latom



Jak sie jednak mozna bylo tego spodziewac, w dniu dzisiejszym pozostalo jeszcze wiele elementow zwiazanych z tym slynnym filmem



Jednym z najbardziej wymownych byly dyby ustawione tuz nad woda


         
Tuz zas obok stala szubienica, tylko zastanawialismy sie z jakim widokiem latwiej bylo umierac



Ustawione zas przy jednej z filmowych budowli  trumny swiadczyly, ze tak czy inaczej wszystkich nieszczesnych delikwentow czekal ten sam koniec



Wewnatrz budynku znajowalo sie natomiast jeszcze wiecej pamiatek w postaci wystawy zdjec z poszczegolnych filmow, a takze kolekcja tasm filmowych z ich nagraniami



Bylo tam rowniez wiele sprzetow uzywanych podczas filmowania, ktore nie zostaly usuniete i teraz stanowia atrakcje turystyczna



W poblizu znajdowalo sie tez i inne pomieszczenie, a raczej takie zadaszone patio, gdzie znalezlismy innego rodzaju dekoracje



Oprocz bowiem flag pirackich znalezlismy tam i polska flage z wieloma podpisami, a przy niej bardzo wymowne polityczne haslo nawiazujace do obecnej sytuacji w Polsce



I jeszcze jedno spojrzenie na ta piekna i w dniu dzisiejszym spokojna zatoke



I wkrotce trzeba bylo sie zbierac do dalszej drogi



Wiodla ona juz z powrotem w strone Kingstown, ale nie dojezdzajac do miasta skrecilismy w kierunku wybrzeza, gdzie na wzgorzu znajdowala sie warownia obronna zwana Fort Charlotte



Ostatni odcinek drogi do niej trzeba bylo podejsc na piechote, ale za to rozlegal sie stamtad wspanialy widok na schowany w glebi zatoki Kingstown oraz rowniez w niej ukryty nasz statek widoczny w oddali



Fort Charlotte zbudowany zostal przez Brytyjczykow na przelomie XVIII i XIX wieku, a imie swoje dostal od zony brytyjskiego krola Georga III, Charlotte of Macklenburg-Strelitz



Byl on najwieksza warownia na wyspie, a jego zadaniem byla obrona nie tylko przed Francuzami ale i rdzenna ludnoscia wyspy zwana Carib oraz buntujacymi sie niewolnikami



W czasach swietnosci fortu stacjonowalo tam 600 zolnierzy, a jego murow bronily 34 dziala armatnie, ktore do dzis mozna podziwiac ustawione w strategicznych pozycjach



Na szczycie fortyfikacji umieszczona zostala natomiast latarnia morska zwana Fort Charlotte Light, ktora do dnia dzisiejszego bezpiecznie prowadzi statki do portu



Rozposcierala sie spod niej przepiekna panorama calej okolicy, a w pogodny dzien podobno widoczna przez lornetke byla stamtad nawet odlegla o 145 km Grenada



Patrzac zas ponad blankami w strone ladu, mozna bylo podziwiac zielone pagorki wspinajace sie coraz bardziej w gore



Ta malownicza konfiguracje terenu wyspa zawdziecza swojemu wulkanicznemu pochodzeniu, dzieki czemu ma ona rowniez stosunkowo zyzna ziemie



Ziemia ta jednak musiala znosic nie tylko wybuchy wulkanow, ale tez wystrzaly z dzial armatnich, jako ze wiekszosc z nich skierowana byla wlasnie w kierunku ladu skad przychodzilo najwieksze zagrozenie



W zwiazku z tym na gornych murach zastalismy rowniez cala baterie gotowa na odparcie ataku i od tej strony



Wzgorze zwane Berkshire Hill, na ktorym ulokowany byl fort wznosilo sie ponad 180 metrow nad poziom morza, co dawalo warowni ogromna przewage nad potencjalnymi atakami



Wysokosc ta mozna bylo odczuc dopiero spogladajac pionowo w dol po drugiej stronie fortu, gdzie w malej zatoczce ulokowal sie jakis rownie maly porcik



Rownie piekny byl stamtad widok na pofaldowane gory zamykajace horyzont od polnocnej strony



Te najblizsze pagorki pokryte byly w wiekszosci kolorowymi domkami i tak naprawde to nie wiadomo bylo czy to ciagle Kingstown czy juz jakies inne male miejscowosci



A to jeszcze ostatni widok z gory w kierunku morza, gdzie blekit nieba zlewal sie z troche ciemniejszym blekitem wody



W forcie mozna bylo oczywiscie rowniez zwiedzac jego wnetrze, gdzie kiedys znajdowaly sie  koszary wojskowe



W pozniejszym jednak czasie, na przestrzeni lat budynki fortu sluzyly takze jako zakwaterowanie dla biednych, kolonia tredowatych, szpital dla umyslowo chorych oraz zamkniete dopiero w 2015 roku wiezienie



W dawnych kwaterach oficerskich znajduje sie teraz male muzeum przedstawiajace barwna historie tego miejsca i calego regionu



A to jeszcze jakis zaulek pomiedzy budynkami koszarowymi i wlasciwie na tym skonczylismy nasze zwiedzanie, udajac sie juz potem w droge powrotna do Kingstown



W miescie zatrzymalismy sie przy dwoch zabytkowych budowlach, z ktorych jedna byla anglikanska katedra, St George Cathedral zwana rowniez Kingstown Anglican Church



Jest ona najwiekszym kosciolem na wyspie i stoi w miejscu poprzedniej swiatyni zburzonej przez huragan w 1780 roku, a jej budowa zostala zakonczona w 1820



  Na wewnetrznych scianach kosciola znajduja sie specjalne tablice, z ktorych wiele upamietnia historyczna przeszlosc tego miejsca i ludzi z nim zwiazanych



Duza wartosc historyczna ma tez wspanialy zyrandol z pozlacanego drewna, ktorego pochodzenie ma kilka teori, mowiacych ze byl on podarunkiem krola Georga III, lub Williama IV, a jeszcze inni twierdza, ze zostal zrobiony w Europie dla kosciola w Ameryce Poludniowej, ale wiozacy go statek rozbil sie w poblizu wyspy, a ocalaly zyrandol wyladowal w tej anglikanskiej katedrze



Inna ozdoba kosciola sw Jerzego sa piekne witraze, ktore podobno zamowione zostaly przez krolowa Viktorie dla swojego wnuka, ale jak zobaczyla ona ze anioly wykonane sa na nich w czerwonym a nie bialym kolorze to zrezygnowala z tego podarunku i po wieloletnim magazynowaniu ich w Katedrze sw Pawla w Londynie zostaly w koncu przewiezione do St Vincent



Niestety jak widac w obecnej chwili kosciol jest bardzo zniszczony i wymaga remontu, ale kiedy zostana uzyskane odpowiednie fundusze, tego nie wiadomo



Spod tej anglikanskiej katedry widoczny byl kolejny i rowniez juz zabytkowy kosciol, bedacy z kolei katolicka katedra zwana Cathedral of Our Lady of the Assumption, lub po prostu St Marys Cathedral



Aby do niej dotrzec musielismy opuscic teren anglikanskiego kosciola, a z perspektywy ulicy bardzo ciekawie prezentowaly sie obie te swiatynie tak bardzo rozne w swoim wygladzie



Eklektyczna architektura katedry katolickiej jest bowiem ogromnym kontrastem do reszty miasta, jako ze laczy w sobie elementy stylu mauretanskiego, romanskiego, bizantyckiego, weneckiego i flamandzkiego, co razem z jej kolorytem tworzy w sumie dosc zastraszajacy obraz



Mimo to postanowilismy wstapic do tego orginalnego kosciola i wkrotce wkroczylismy na jego dziedziniec ozdobiony soczysta roslinnoscia i mala sadzawka



Okazalo sie tez ze w srodku wyglada on duzo skromniej i mniej przytlaczajaco niz jego zewnetrzna sylwetka, a poniewaz kamienne mury zapewnialy przyjemny chlodek, wiec moglismy tam chwile odpoczac od panujacego  na zewnatrz upalu



Swiatynia powstawala w kilku etapach od 1823 roku,, ale budowa jej obecnego gmachu zakonczona zostala w latach 30-tych XX wieku



W 1971 roku kosciol mianowany zostal wspolkatedra katolickiej diocezji obejmujacej Kingstown i Bridgestown na Barbados



Natomiast range osobnej katedry nadala mu w 1989 roku encyklika papieza Jana Pawla II



I jeszcze ostatni rzut oka spod murow Katedry Wniebowstapienia na biala wieze anglikanskiej katedry Sw Jerzego i ruszylismy dalej glowna ulica miasta



Po krotkim marszu dotarlismy pod kolejny historyczny i pieknie wygladajacy budynek, ktory byl obecnie siedziba sadu



Podczas dalszej wedrowki ta jedna z trzech rownoleglych do nabrzeza ulic spotkalismy jeszcze kilka godnych uwagi budynkow, a nalezacych do dawnych  kolonialnych czasow



Potem zaglebilismy sie w mala uliczke handlowa, pelna porozkladanych kramow, zachecajacych do zakupow, ktore jednak wcale nas nie kusily



Bardziej bowiem zainteresowani bylismy sklepem spozywczym, gdzie handlowano rowniez zimnymi trunkami, a znalezlismy go w troche bardziej nowoczesnie wygladajacej czesci miasta



Wkrotce tez znalezlismy sie na tej najblizej morza biegnacej ulicy zwanej Bay Street, gdzie dominowaly proste, ale dosyc kolorowe budynki, w ktorych w wiekszosci znajdowaly sie jakies placowki handlowe



Oczywiscie od czasu do czasu zaplatal sie miedzy nimi takze jakis stary dom pochodzacy z ubieglego stulecia i obrazujacy architekture dawnej epoki



Wiekszosc jednak budynkow miala bardzo prosty styl i tylko mocne kolory ich scian dodawaly im troche uroku



Zupelnie inaczej prezentowaly sie bogatsze dzielnice rezydentalne wyrosle na zboczu wzgorza dominujacego nad miastam



W gaszczu egzotycznej zieleni zanurzone bowiem byly ogromne i bogate domostwa, nalezace prawdopodobnie do tamtejszych prominentow lub przybyszow z bogatszych krajow



Na dole natomiast bylo duzo biedniej, ale za to chyba weselej i mozna bylo dolaczyc sie do miejscowej orkiestry, nawet bez znajomosci lokalnych rytmow



A to juz uroczy budynek prowadzacy do portu dla statkow pasazerskich, gdzie i my w koncu sie skierowalismy



Oczywiscie znajdowalo sie tam wiele sklepikow, gdzie byla mozliwosc zaopatrzenia sie w roznego typu pamiatki z St Vincent, co i my skrzetnie uczynilismy



Wkrotce potem znalezlismy sie na kei przy ktorej przycumowany byl nasz statek



Wystawala ona w glab zatoki, ktorej woda przybrala w tym miejscu ciemny niebieski kolor i ktora od strony ladu otoczona byla wysokim klifem porosnietym gesta roslinnoscia



Komu jednak w droge temu czas, wiec po chwili zameldowalismy sie na pokladzie statku, skad jeszcze raz bylismy w stanie rzucic okiem na stolice tego kolejnego kraju na naszej liscie



Powoli jednak zostawialismy juz ja za soba, choc jeszcze przez jakis czas widoczne byly gorzyste kontury tej egzotycznej wyspy

 
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 59 odwiedzający (62 wejścia) tutaj!